piątek, 31 maja 2013

1. Gdy ktoś choć raz jeden przejdzie przez nasze życie, pozostawia w nim ślad, którego nie można zatrzeć.

  Bełchatów nie należało do najpiękniejszych miasteczek w naszym kraju. Dominował tu krajobraz przekształcony przez człowieka: liczne fabryki z dymiącymi kominami i elektrownia. Powietrze w dużym stopniu było zanieczyszczone. Często zastanawiałam się za jakie grzechy musiałam tu tkwić. Szczerze nienawidziłam tego miasta mimo, że mieszkałam tu od urodzenia. Plułam sobie w brodę, że nie chciało mi się uczyć i mam za sobą tylko technikum hotelarskie . Twierdziłam, że teraz jestem za stara na jakieś tam studia i być może lepsza pracę. Dwadzieścia sześć lat fizycznie, psychicznie z dziesięć mniej. Wciąż byłam ta niemyślącą o przyszłości, uzależnioną od używek, roześmianą i imprezową dziewczyną, która przyjaźniła się z najbardziej zatwardziałym kawalerem Bełchatowa i okolic. Misiek był wspaniałym przyjacielem, który załatwił mi pracę. Mogłabym całować go po stopach za to, że dzięki niemu miałam za co żyć. Kochany Michał.
  Szłam przed siebie, nucąc pod nosem moją ukochaną Niezapowiedzianą happysadu. Uśmiechałam się od ucha do ucha, zadowolona z tego, że skończyłam prace na dziś. Pracowałam w hali Energia: czasem sprzedawałam bilety, czasem sprzątałam a jeszcze kiedy indziej odpowiadałam za ubiory kibiców. Nie było źle. 
  Z uśmiechem wpatrywałam się w ekran starej Nokii. Dostałam sms’a od Michała, który głosił, że czeka na mnie z pizzą i winem. Facet nie tolerował odmów, więc napisałam, że wpadnę za kilkanaście minut. Znajdowałam się już niecały kilometr od naszego osiedla. Wynajmowałam małą kawalerkę na drugim piętrze bloku, podczas gdy mój przyjaciel miał wielkie mieszkanie na czwartym piętrze. Schowałam telefon do tylnej kieszeni spodni i odgarnęłam blond włosy do tyłu. Spojrzałam na sygnalizację świetlną, która mówiła, że pieszy może iść. Przeszłam na druga stronę i udałam się do spożywczego, żeby kupić ukochaną czekoladę przyjmującego. Miałam niezły ubaw, gdy jęczał, że się roztyje a potem i tak wpalał całą, niekiedy w ogóle się nie dzieląc. Miałam kupić też fajki, które niestety się kończyły. Moje uzależnienia postępowały. Ostatnimi czasy paliłam więcej. 
  Wrzuciłam do koszyka milkę z orzechami, butelkę wódki i papierosy. Podeszłam do kasy, szukając portfela w niewielkiej, czarnej torebce. Postawiłam kosz na ladzie, uśmiechając się nieznacznie do starszej ekspedientki o posiwiałych włosach. Pokiwała głową z dezaprobatą, mierząc mnie wzrokiem i nabijając na kasę. Rzuciłam stróże na blat i postawiam koszyk na ziemi.
  -Drobniej, proszę. – powiedziała chłodno. Spojrzałam na wyświetlacz, patrząc ile mam do zapłacenia. Ekran wskazywał prawie pięćdziesiąt złotych a baba nie miała wydać. Pokiwałam przecząco głową. Starsza pani westchnęła, patrząc na mnie błagalnie a potem zaczęła wpatrywać się w pieniądze w szufladce.
  -Rozmienić? – zaproponował męski głos. Odwróciłam się do mężczyzny, który stał za mną. Był o wiele wyższy ode mnie. Sprawiał wrażenie wyższego od Michała. Możdżonka jednak nie przeskoczył. Miał ciemne oczy i duże usta, na których widniał życzliwy uśmiech. Brązowe włosy miał krótkie, ułożone w artystycznym nieładzie. Na twarzy miał liczne krosty Ten mały szczegół jednak niczego nie psuł. Jego oczy lustrowały mnie od góry do dołu.
  -Tak. – odparłam krótko, obserwując jego ruchy. Zdecydowanie miał to coś, ten magnetyzm, który przyciągał kobiety.
  Wyciągnął portfel z tylnej kieszeni ciemnych jeansów a potem obciągnął biały T-shirt, który niebezpiecznie się podwinął. Wyciągnął z niego dwie pięćdziesiątki i położył obok mojego banknotu, który po jakiejś sekundzie zniknął w jego portfelu. Ekspedientka zabrała jeden bilon i wydała resztę. Schowałam miedziaki do portmonetki, wzięłam moje zakupy i ruszyłam do wyjścia. Przy drzwiach obróciłam się do nieznajomego i rzuciłam ,,Dziękuję”, obdarzając go przy tym, mam nadzieję, najpiękniejszym uśmiechem. Odwzajemnił go. Wydawało mi się, że na moje policzki wstąpił rumieniec. Chłopak przez większość czasu obserwował moje zakupy.
  W końcu wyszłam ze sklepu. Zapaliłam papierosa i zaciągnęłam się jego drażniącym dymem. Przymknęłam oczy na chwilę i zobaczyłam nieznanego mi mężczyznę. Wydawało mi się, że już go gdzieś widziałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie. Jego uśmiechnięta buzia zagościła w moim umyśle i za cholerę nie chciała wyjść.
  Ruszyłam w stronę domu. Mijałam wielu ludzi, spieszących do swoich kwater, gdyż robiło się ciemno. Dopiero teraz dotarło do mnie, że miał na sobie tylko koszulkę z krótkim rękawem. Najwyraźniej nie był takim zmarzluchem jak ja, który przy piętnastu strupniach (październik był nadzwyczaj ładny) nosił zimową czapkę.
  Nacisnęłam klamkę michałowych drzwi. Wiedziałam, że będą otwarte, bo nadzwyczajnej w świecie siatkarz nie miał zwyczaju ich zakluczyć.
  Postawiłam torbę na stole w kuchni a wierzchnią odzież rzuciłam na krzesło.
  -Cześć, Miśku! – wydarłam się i czekałam na reakcję. Po chwili wyszedł z łazienki w bełchatowskich spodenkach i koszulce koloru białego. Od razu skojarzyło mi się to z spotkanym w sklepie człowiekiem, gdyż Michał był właścicielem takiej samej koszulki.
  -Cześć. – powiedział i musnął mój policzek.
  -Michał?
  -Tak?
  -Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
  -Mnie pytasz? – zaśmiał się siatkarz, obejmując mnie ramieniem. – Jestem ostatnią osobą na ziemi, która mogłaby odpowiedzieć na to pytanie. Miłość jest przereklamowana, słońce.
  -Chyba potrzebuję dobrego seksu.
  -Masz jakiś problem? - dopytywał mój towarzysz. Problemów miałam wiele, ostatnio przybył mi nawet nowy: pan ze sklepu.
  -Chyba się zakochałam. – mruknęłam. – Albo zauroczyłam. Nie wiem.
  -To idź do niego. – doradził, pchając mnie w kierunku drzwi wyjściowych. Nie poznawałam mojego przyjaciela. Mój dawny Michał rzuciłby się na mnie, przeleciał jak często miał w zwyczaju a rano byłoby tak jak zawsze.
  -Problem w tym, że nie wiem jak ma na imię. – obróciłam się do niego i oparłam głowę o klatkę piersiową.
  -Nie znam go.
  -Oj Ludka. – westchnął. – Ty zawsze coś odwiniesz.
  -Cholernie to dziwne. – skomentowałam. – Takie nie w moim stylu.
  -Ludka, ty dorastasz.
od autorki: Coś nowego. Niezaplanowanego i beznadziejnego. Jeśli ktoś chce być informowany niech się tu wpisze. Jeśli możecie to głosujcie też tu. :)

14 komentarzy:

  1. Jestem pod wrażeniem, obsada jak najbardziej mi się podoba. Pierwszy rozdział znakomity, happysad jest, wszystko co dobre odkreślone. Zostaje tutaj i czytam dalej.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po paluchach dam każdemu który stwierdzi, że to jest "beznadziejne" obsada zaskoczyła, ale miło :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Beznadziejne? Ja ci, kuźwa, dam! Z Wojtkiem nic nie może być beznadziejne! ♥
    Dlaczego za mną w kolejce nie stoi taki miły pan, który by mi rozmienił pieniądze? A nawet jeśli, to dlaczego nie może być to siatkarz, w którym zauroczę się na dzień dobry? Cholernie niesprawiedliwe to życie. Ludka, zazdroszczę ci. bardzo, bardzo. Michałka również.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ode mnie masz szlaban na słowo beznadziejne! To beznadziejne nie jest. Jest za to cudowne, genialne i fantastyczne. A Ludka dorasta, co bardzo mnie cieszy ;) No i niecierpliwie czekam na drugą część :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Włodarczyk ? Miło :D.
    Oh, czekam na następna częśc, mam nadzieję,że szybko dodasz :D

    Maja.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wojtek? Biorę w ciemno :3
    I happysad! Też biorę! ;D
    Dorastająca Ludka mi się podoba, więc czekam na kolejny rozdział. Zostaję :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Aleee zajebioza ♥
    Kurde no, chcę więcej!

    OdpowiedzUsuń
  8. Po pierwsze, cieszę się, że powstał jakiś blog o Wojtku! :) I muszę powiedzieć, że baaardzo mi się podoba! :)
    Po drugie, ostatnio miałam okazję poznać go osobiście. :) Strasznie sympatyczny z niego chłopak. Sympatyczny, a zarazem mega skromny. :)
    Zazdroszczę Ludce takiego Michała, na którego zawsze może liczyć, z którym może o wszystkim pogadać, posiedzieć, pomilczeć... Mieć takiego przyjaciela to naprawdę skarb. :)
    I coś mi się zdaje, że tajemniczy Pan ze sklepu zawrócił w głowie Ludwiki i tak szybko z niej nie wyjdzie. :)

    czekam na kolejny,
    pozdrawiam :*
    Patex ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajnie, że wybrałaś właśnie Włodarczyka. Ja tam się bardzo cieszę :D Zapowiada się fajne opowiadanie. :D
    Będę tu zaglądać, do następnego! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. na Twojego bloga natknęłam się.. prawie.. przypadkiem :) ii muszę przyznać, że "pochłonęłam" go jednym tchem ;) i powiem Ci, że baaardzo podoba mi się Twój styl pisania.. strasznie wciąga ;) postanowiłam skomentować wszystkie rozdziały naraz, żeby łatwiej Ci się czytało.. opowiadanie z Nikolą cudne :) nie jest lukierkowe, jak wiele innych napotkanych, tylko porusza poważny temat i super, że nie uśmierciłaś głównej bohaterki tak jak chciałaś :)
    a fajnie, że zaczęłaś opowiadanie z Wojtkiem ;) będę śledzić dalej! :)
    pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. "Beznadziejne"? Oj nie, nie. Jak coś z happysadem, Włodarczykiem, a na dodatek Twojego autorstwa może być beznadziejne? No, nie może i tyle!
    Biorę w ciemno i wyczuwam, że Wojtuś namiesza w dotychczasowym życiu Ludki :D

    OdpowiedzUsuń
  12. To nie jest beznadziejne. To zapowiada się bardzo interesująco i na pewno tu będę. Dodatkowo świeży kąsek się pojawia wreszcie na blogach, czyli będzie fajnie :) Życzę Ci weny, żebyś dotrwała w pisaniu tego, jak i innych historii :)
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń
  13. zapowiada się interesująco! pierwsze opowiadanie z Włodarczykiem w roli głównej, chłopak dopiero co zaliczył debiut w reprezentacji, a już jest sławny w internecie! A ten Michał, to nie jest przypadkiem Bąkiewicz? Bo wieczny kawaler Winiarski za cholerę mi tu nie pasuje...:D czekam na następną część, dodaję Twój blog do czytanych i zapraszam do mnie na nowy rozdział na http://un-poco-de-amor.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń