poniedziałek, 15 lipca 2013

5. Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy, dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy.



   Z przerażeniem patrzyłam na rozłożoną kanapę, zastanawiając się jak wybrnąć z dzielenia posłania z Wojtkiem, który sprawiał, że moje serce biło szybciej. Wyciągnęłam z kieszeni fioletowej piżamy z wielkim białym misiem pudełko papierosów oraz zapalniczkę. Westchnęłam cicho, otwierając drzwi, które prowadziły na balkon michałowego mieszkania. Moje lokum takich bajerów nie miało. Ze względu na przyjmujących nie mogłam palić w pomieszczeniach, co sprawiało, że ograniczałam. Nie chciałam, żeby to jakoś negatywnie na nich wpływało. Byłam też diabelnie leniwa.
  Czasem jednak musiałam się odstresować i ten moment nadszedł teraz. Dziś zdecydowanie działo się zbyt wiele.
  Wpatrywałam się w ciemność ogarniająca Bełchatów. Gdzie nie gdzie błyskały uliczne lampy, co powodowało, że nie czułam strachu. Tak, ja Ludwika Smoglińska, panicznie bałam się ciemności, o czym wiedział tylko Michał i czasem to wykorzystywał.
  Było mi zimno. Nie ważne, że ten jesienny miesiąc jakim był październik, był nadzwyczaj ciepły. To była jesień i nic tego nie zmieni.
  -Zmarzniesz. – poczułam jak czyjaś bluza ląduje ma moich ramionach. Byłam tak zamyślona , że nie usłyszałam ani szczęku otwieranych drzwi ani jego kroków.
  -Trudno. – odparłam po czym zaciągnęłam się fajką. Po krótkiej chwili wypuściłam obłok dymu, który zalegał gdzieś w moich płucach.
  -Nie truj się.
  -Nikogo to nie obchodzi. – zaciągnęłam się po raz kolejny. Widziałam czerwony, żarzący się punkcik w małej odległości od swoich ust. Nie pamiętałam kiedy zaczęłam palić. Chyba jeszcze w technikum.
  -Jeśli kiedyś znalazłby się ktoś, kto poprosiłbyś żebyś przestała to przestałabyś to robić? – wyminął mnie i oparł się o barierkę balkonu. Resztki światła dochodzące z pokoju, który mieliśmy zajmować, padały na jego śmiertelnie poważną twarz. Moje serce, jak ostatnio miało w zwyczaju, waliło szybciej niż powinno. Wojtek miał na sobie sweter, więc jemu na pewno zimno nie było, w przeciwieństwie do mnie. Może jednak nie było mi zimno, tylko on sprawiał, że wstrząsały mną dreszcze.
  -Może. – powiedziałam wolno. – Jednak na razie takiego kogoś nie ma.
  -A Michał? – zmarszczył brwi, patrząc na mnie pytająco. Podeszłam do barierki i wyrzuciłam peta.
  -Co ,,Michał”? – nasze spojrzenia spotkały się na krótką chwilę. Widziałam, że speszyło go to.
  -Nie prosił cię o to?
  -Jemu to nie przeszkadza. – wyjaśniłam, siadając na barierce. Włodarczyk marszczył brwi, patrząc na mnie tak jakoś dziwnie. Nie wiedziałam o co może mu chodzić. Zacisnęłam ręce na barierce, aby nie spaść.
  -Uważaj. – mruknął ledwie słyszalnie . Nie odpowiedziałam. Patrzyliśmy na siebie długo. Jego spojrzenie przeszywało mnie na wylot. O moim można było powiedzieć to samo. Miałam nadzieję, że tym razem się nie zaczerwieniłam albo, że chociaż tego nie widać. Gdyby nie hałas przejeżdżających samochodów, zapewne usłyszałby szaleńczy rytm najważniejszego organu ludzkiego ciała. 
  -Mogłam cię spotkać wcześniej? – zapytałam, przerywając krępująca ciszę. Musiałam to wiedzieć, gdyż wtedy w sklepie, wydawałoby się, że gdzieś go już widziałam.
  -W jakim sensie?
  -Na jakimś meczu. – wyjaśniłam pośpiesznie. – Tyle, ze nie z PlusLigi. W sklepie wydałam mi się, ze skądś cię znam.
  -Byłem gwiazdą ligi austriackiej. – zaśmiał się, kłaniając się nisko. Również poczęłam się śmiać.
  -Nie tędy droga.
  -Milicz i Twardogóra albo Uniwersjada w Kazaniu coś ci mówią? – zapytał. Pokiwałam głową, wspominając oglądanie meczów z resztą bełchatowskich zawodników. Miałam ochotę wybuchnąć donośnym śmiechem na wspomnienie zataczającego się Plińskiego, ale ostatecznie jakoś się powstrzymałam. To nie było miejsce i czas na takie wspominki.
  -Mój debiut. – wypiął dumnie pierś, czemu się nie dziwiłam. – Byłaś?
  -Gratulację. – uśmiechnęłam się szczerze. Musisz być nie byle jaki skoro dostałeś szansę w gwardii Anastazji.
  -Czyjej? – chyba nie zajarzył o co mi chodzi. Czyżby był taki święty?
  -No Andrei. – poirytowana wywróciłam oczami.
  -Byłaś na tamtych meczach? – dociekał Wojtek.
  -Nie. – odpowiedziałam krótko, szukając kolejnego papierosa. Wiedziałam, że jeśli czymś nie zamknę sobie buzi to zaraz palnę coś czego będę żałować bardzo długo.
  -Opowiesz mi coś o nowych kolegach? – zaskoczył mnie zupełnie. Milczałam, więc kontynuował. –Wydaje mi się, że dobrze ich znasz.
  Miał rację. Mało ludzi miało okazję oglądać zataczającego się Plińskiego.
  -No trochę będzie. - Wzruszyłam ramionami. – Co tu dużo mówić. Pozmieniało się ostatnio. W sumie nie są normalni i ty też nie będziesz jak się z nimi zaczniesz zadawać dłużej. – znów zaśmialiśmy się tak, że pewnie i moja pani ,,zalewacz” nas słyszała. Podpaliłam w końcu tą fajkę i włożyłam ją do ust. Wojtek patrzył na mnie tak jak przy pierwszym papierosie, ale nie mówił nic na temat trucia i tym podobnych rzeczy.
  -Mogę ci mówić Ludka, nie?
  -Możesz.
  -Nie lubisz tego?
  -Nie.
  -Czemu? – dopytywał. – To takie oryginalne. Mało jest Ludek na świecie.
  -Wiesz co? – późna pora rozplątywała mi język. Czułam, że zaraz będę żałować tego co powiem, ale nie miałam zamiaru się powstrzymać.
  -Tak?
  -Ludka w twoim wykonaniu brzmi jakoś ładniej.
  -Wiem. – poruszył charakterystycznie brwiami. Zaśmiałam się cicho. Często śmiałam się jego obecności.
  -Oj Wojtek, Wojtek. – westchnęłam. Co ty ze mną wyprawiasz? – dodałam w myślach.
  -Idziemy spać. – zarządził, pociągając mnie za rękę. Miałam nadzieję, że nie wyczuwał mojego przyspieszonego oddechu. Wyrzuciłam peta i dałam się wciągnąć do jednego z Michałowach pokoi. Zamknął za nami drzwi i stanął naprzeciw mnie, patrząc głęboko w moje oczy.
  -Jeśli nie chcesz ze mną spać, mogę położyć się na podłodze. – powiedziałam jak w transie zapatrzona w ciemność jego tęczówek.
  -Jeśli chcesz to ja mogę spać na podłodze. – powtórzył.
  -Nie chcę.
  -No to śpisz przy ścianie, żebyś nie spadła i nie potrzaskała sobie seksownego tyłka. – powiedział a ja rozdziawiłam usta ze zdziwienia, zaskoczona jego słowami.
  -Serio, powiedziałem to głośno? – upewnił się, zażenowany.
  -Tak.
  -Wybacz.
  -Wybaczam. – rzuciłam kurtę na fotel, po czym od stalowo-zieloną ścianą. Nakryłam się brązowym kocem i przymknęłam powieki. Starałam się nie myśleć o niczym, ale niecenzuralne obrazy same cisnęły mi się do głowy. Bo o czym może myśleć samotna, zauroczona kobieta, śpiąca z facetem w jednym łożku?
  Usłyszałam jak Włodarczyk wsuwa się do łózka. Najpierw leżał na plecach a potem obrócił się w moją stronę.
  -Hej. – uśmiechnęłam się lekko.
  -To będzie długa noc.
  -Damy radę.
  -Opowiedz mi coś o sobie. – poprosił. Wypuściłam ze świstem powietrze i zaczęłam opowiadać każdy szczegół swojego życia. Zajęło mi to trochę. Wojtek słuchał uważnie, a po jakimś czasie przeszedł do opowiadania o sobie.

od autorki: Wybaczcie długa nieobecność, ale próbuję pookładać swoje życie, ale nie bardzo mi idzie. Czemu ja nie mam takiego kogoś jak miała Flora? :( Mam nadzieję, że wam to wynagrodziłam. Za błędy przepraszam.