wtorek, 23 kwietnia 2013

1. Teraz chore serce otwieraj, bez znieczulenia!


Przenikliwy wzrok Nikoli strasznie mnie irytował. Denerwowała mnie też Iwona, która obserwowała każdy nasz ruch. Dla odmiany Krzysiu denerwujący nie był z tymi swoimi ,,gołąbkami”.
-Gdzie się poznaliście? – zagadnęła żona libero, która wydawała się być całkiem miłą kobietą.
Kovacević spojrzał na mnie znacząco. Wzruszyłam ramionami, więc zdecydował się zabrać głos.
-Trochę taki zakręcony jestem.
-Trochę? – prychnęłam. – Jesteś idiotą.
-Może. – wywrócił oczami, zabierając się za kawałek ciasta, który spoczywał na talerzu. Zazdrościłam ludziom, który mogli sobie tak jeść bez konsekwencji.
-Co zrobił? – zainteresowała się żona libero.
-Zgubił portfel.
-Zdarza się. – usprawiedliwił Nikolę Krzysiek. – Zwłaszcza jemu.
-Możemy przestać mówić jaki jestem i jaki nie jestem?
Cmoknęłam zirytowanego Nikole w policzek.
-Jesteś kochany. – rzuciłam, zabierając się za picie kawy.
-Wiem. – przyjmujący wyprostował się dumnie, co wywołało eksplozję śmiechu u zgromadzonych.
-Nie lubisz karpatki? – zapytała pani domu, orientując się, że nie jem przygotowanego przez nią ciasta.
Puściłam mimochodem jej pytanie, upijając łyk kawy. Wiedziałam, że nieodpowiadanie na pytania jest niegrzeczne, ale nie miałam ochoty tłumaczyć nic żonie Krzyśka. Na szczęście ona tematu nie poruszała.
-Gdzie dzieciaki?
-Macie dzieci? – zdziwiłam się, spoglądając na małżeństwo Ignaczaków. 
Chyba byłam trochę zacofana…
-Mamy. – Ignaczak dumnie wypiął pierś. –Sebastiana i Dominikę, które wybyły do dziadków.
-Spryciarz. – Nikola puścił oczko Krzysiowi, co zostało wyłapane przeze mnie i Iwonę.
-Bez takich mi tu! – zbulwersowała się żona Krzysztofa. –Więcej na porodówce nie wyląduje!
-Dobra, dobra. – Krzysiek machnął ręką.
Nikola pochylił się w moim kierunku. Czułam jego ciepły oddech na swojej szyi.
-Pójdziemy już? – szepnął. Pokiwałam głową twierdząco.
Kilkanaście minut później szliśmy oblodzonym chodnikiem. Nie kwapiłam się aby nadążyć za Serbem.
-Oj Florka… - jęknął, kiedy zostałam mocno z tyłu.
-To nie maraton. – warknęłam, zbliżając się do niego. Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
-Flora…
-Hmm? – westchnęłam, biorąc go pod rękę. Staromodne, aczkolwiek przyjemne.
-Nie chciałaś tam iść, prawda?  
-Nie. – pokręciłam przecząco głową.-Nie jestem towarzyska.
-Ignaczakowie są fajni.
-Moożee. – westchnęłam.
-Flora?
-Tak?
-Dlaczego nie jadłaś tej karpatki? – drążył. Złączyłam usta w cienką kreskę, patrząc na sygnalizację świetlną nieopodal.
-Nie lubię.
-Nie wierzę. – czułam, że na mnie patrzy.
-Coś jeszcze?
-Owszem.
-To słucham.
-Nie blokuj mnie, bo ja ci nie odpuszczę. – przystanęliśmy, co zmusiło mnie do spojrzenia na jego smutną twarz.
-O co ci chodzi? – zmarszczyłam brwi.
-Nie potrafisz otworzyć się przede mną.
Jakim cudem on czyta ze mnie jak z otwartej księgi? Jakim cudem Nikola przejrzał mnie na wylot? Jakim cudem wiedział, że wybudowałam wielki mur, którego nie mam zamiaru pozwolić mu przeskoczyć?
-Wiesz… - zawahał się na chwilę. – Jak jest ktoś kto cię kocha, życie staje się łatwiejsze a każdy problem ma rozwiązanie.
-Nikola? – szepnęłam, wtulając się w jego tors. – Jak mam rozumieć twoje słowa?
-Kocham cię, mała. – szepnął, całując mnie we włosy.
Niemożliwe. On nie mógł mnie kochać. Mnie nie dało się kochać. Byłam zbyt skomplikowana, miałam zbyt wiele wad. Nie zasłużyłam na takiego faceta jak on.

Od autorki: musiałam się odstresować trochę. Zgubiłam oryginał  więc coś naprędce skleciłam. Wybaczcie. Mówię od razu, że to nie jest projekt długi. Regularności tez nie zapewniam. Wybaczcie ze to ,,coś"

sobota, 13 kwietnia 2013

Bohaterowie

                                     Tumblr_l6nralzvll1qclilyo1_400_large



 Flora Oliveira 

Jak na deszczu łza, cały ten świat nie znaczy nic.



Nikola Kovacević (2012)

Nikola  Kovacević

Ona nie chciała by każdego dnia, musiał patrzeć jak upada tak