Krążyłam po Rzeszowie bez celu.
Trwało to długo. Rzuciłam w cholerę szkołę na rzecz rozmyślań. Miałam to gdzieś. Toczyłam wewnętrzną
walkę z sobą. Wyrzuciłam telefon, który irytował mnie ciągłym dzwonieniem. Był
to Nikola albo dyrektor.
Walczyłam, aby nie dać się ponieść.
Próbowałam zachować normalność. Omijałam wszystko co mogło mi zagrozić. Najgorsza była bezczynność. Starałam się jej unikać.
Kiedy dochodziły do tego negatywne emocje był koniec. Znów to samo. Kolejny
raz. Byłam niewolnicą.
Do mieszkania wróciłam wieczorem.
Byłam pewna, że Nikoli nie będzie. Miał wyjechać a ja z nim. Plany się
zmieniły. Zostałam.
Byłam świadoma, że to się tak
skończy. Wiedziałam, że
gdy tylko wrócę nie zdołam tego pokonać. Musiałam wrócić, bo go nie było.
Zwalczałam w sobie chęć pójścia do jego mieszkania z prostych względów: było
przeraźliwie puste. Drzwi były dla mnie zamknięte. Tak bardzo mnie zranił.
Spowodował dołek. Mój aktualny stan był jego winą.
Serce podpowiadało mi, że to jest ten
jedyny. Umysł kazał uważać. Nie chciał aby znów ktoś mnie zranił. Podpowiadał
bzdury, których ostatecznie słuchałam.
Bezsilność wobec choroby.
Ludzie mają różne przypadłości.
Moja babcia zmagała się z nadciśnieniem, teściowa wuja miała raka płuc, mała
kuzynka problemy z serduszkiem natomiast ja miałam nic niewarte gówno. Chorobę
mającą swoje źródło w głowie.
Zrobiłam to. Znów to zrobiłam.
Kolejny raz nie dotrzymałam złożonej sobie obietnicy. Poczucie winy, wyrzuty
sumienia to było to co mi towarzyszyło. Kolejna przysięga, że to ostatni raz.
Obietnica, której nie dotrzymam. Byłam tego pewna.
Kolejne spotkanie z muszlą klozetową.
Przerwa była stosunkowo długa. Zapewne tęskniła za zawartością mojego żołądka.
Miotały mną torsje, które sprawiały
mi przyjemność. Paradoks: niszczenie dające satysfakcję.
Odgarnęłam włosy z twarzy, gwałtownie
wciągając powietrze.
Kolejne opróżnianie pokarmu. Miałam
trudności z zachowaniem równowagi. Poczułam silne ręce na swojej talii. Przez
to wszystko nie usłyszałam jak ktoś wchodzi do mojego lokum. Zapomniałam o
zamknięciu drzwi na klucz.
-Wszystko dobrze? – zapytał,
odciągając mnie. Chciałam mu się wyrwać, ale nie mogłam. Nie patrzyłam na
niego. Czułam wstyd. Nie powinien był widzieć mnie w tej sytuacji.
-Nie musisz tego robić. – powiedział,
kiedy nie odpowiedziałam mu na zadane pytanie.
-Wynoś się stąd. – szepnęłam. – Chce
skończyć to, co zaczęłam.
-Nie! – krzyknął. Zmusiłam się aby spojrzeć na niego. Z jego
oczu dało się wyczytać wiele. Przede wszystkim złość i troskę.
-Co ci tak zależy, co? – warknęłam,
siłując się z nim. – Tego kwiatu jest pół światu. Pieprzyć taką jak ja.
-Przestań! – znów krzyknął. Jeszcze
nie widziałam go takiego wściekłego. Martwił się. Spojrzałam na niego uważnie,
zaskoczona wybuchowością towarzysza.
-Mówię prawdę. – patrzyłam w jego
oczy. Nie chciałam żeby mnie posłuchał. Naprawdę nie chciałam. Pragnęłam dla
niego kogoś z kim mógłby stworzyć normalny dom. Z pewnością ja taką osobą nie
byłam.
Puścił mnie. Obmyłam twarz chłodną
wodą.
-Chodź. – powiedział, ciągnąc mnie do
salonu. Pchnął mnie na kanapę. Przyniósł taboret z kuchni i usiadł naprzeciw
mnie.
-Wkurzasz mnie. – zaczął. – Tym swoim
dystansem, ukrywaniem przed światem. To można leczyć. – miałam ochotę go
spoliczkować, ale powstrzymałam się. – Otwórz się przede mną. Ulży ci.
Milczałam. Trwaliśmy w ciszy przez
dobrych kilka minut. W końcu ujął moją dłoń i położył w miejscu gdzie
znajdowało się jego serce.
-Ono bije tylko dla ciebie. – rzekł.
– Pamiętaj.
-To trwa już jakieś dziesięć lat. –
rzekłam ledwie słyszalnie. –Zaczęło się, bo mama mnie nie akceptowała. Doszła
do wniosku, że po prostu im się nie udałam. – słuchał uważnie, trawiąc każde
moje słowo. – Na początku raz kiedyś. Z czasem coraz częściej. Nim się
obejrzałam stało się częścią moje życia. Rujnowało i rujnuje mnie. Ja już nie
daję rady… - ukryłam twarz w dłoniach. Usiadł obok i objął mnie ramieniem.
-Spokojnie. – szepnął do mojego ucha.
-Nie zostawiaj mnie. – wtuliłam się w
jego klatkę piersiową.
-Obiecuję.
-Chcę żyć normalnie. – czułam jak po
moich zaczerwienionych policzkach spływają słone łzy.
-Damy radę. – ścisnął moją dłoń. –
Ważne żeby mieć w kimś oparcie.
-Nie wierzę…
-Wszystko zaczyna się w głowie. –
odgarnął opadające na twarz włosy i pocałował mnie w czoło.
-To nie będzie łatwe…
-Nikt nam nie powiedział, że życie
będzie łatwe.
-Nigdy nie będę normalna. – otarłam
łzy, spoglądając na niego.
-Wtedy bym cię nie kochał. –
wyszczerzył się. –Po co mi jakaś przeciętna lalunia, skoro mogę mieć ciebie?
-Miałeś wyjechać. – zmieniłam temat,
przypominając sobie nasza umowę.
-A ty ze mną. – zmarszczył brwi.
–Wymigałem się, żeby być z tobą.
-Dziękuję. – wymamrotałam ponownie
chowając głowę.
-Nie pozwolę ci na kolejne upadki. –
gładził moje plecy. –Wyleczymy cię z tego i wszystko będzie jak należy.
-Czyli? – spojrzałam na niego,
marszcząc brwi.
-Nasza trójka a może nawet czwórka. –
połaskotał mnie. Zaniosłam się śmiechem. -Kiedyś. – dodał.
-Tylko z tobą.
-Tylko z tobą. – powtórzył.
Poddałam się długiej i wyczerpującej
terapii. Jeszcze wiele razy upadałam i podnosiłam się. Nikola był przy mnie.
Czasem zdawało mi się, że walczył za nas dwoje. Oboje walczyliśmy o lepsze
jutro.
Leczenie uświadomiło mi, że bulimia
na zawsze odcisnęła piętno na moim życiu. Zawsze będzie gdzieś z tyłu głowy,
będzie podpowiadać bzdury. Trzeba tylko nauczyć się tłumić te brednie.
Serb wspierał mnie na każdym etapie.
Miałam dla kogo walczyć. Teraz miała pojawić się małą istotka dla której
musiałam przeć naprzód.
Lekarka prowadząca terapie mówiła, że to nie jest dobry moment na potomka,
że to będzie wyjątkowo trudne. Miała rację, ale to tylko dodało mi sił. Pani
doktor kręciła głową z niedowierzaniem, kiedy dziewczynka pojawiła się na
świecie. Według niej nigdy nie miałam dostąpić zaszczytu bycia
mamą. Obiecałam sobie, że będę lepsza od mojej matki, że zrobię
wszystko, aby ją chronić.
To był przełom, ostateczny koniec z
tym wszystkim. Teraz byłam ja, Nikola i Ana - nasza mała córeczka.
To co jeszcze pięć lat temu wydawało
się niemożliwe czyli normalność, nie tylko ta pozorna, trwała.
Bulimia stała się przeszłością.
Liczyła się przyszłość. Nasza
przyszłość.
od autorki: Trudno było mi to napisać. Koniec. Inny niż przewidywałam,bo na
początku miałam ją uśmiercić, ale po prostu nie mogłam...
Dziękuję wam :*
Bardzo dobrze, że koniec jest taki a nie inny :) Bardzo mi się podoba i na prawdę z dużą ciekawością czytałam każdy kolejny rozdział. Szkoda, że to już koniec, ale mam nadzieję, że już niedługo pojawi się coś nowego ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Eeeeeej! Jak to koniec?! :(
OdpowiedzUsuńDobrze, że Nikola nie odpuścił. Fajnie wiedzieć, że stworzyli szczęśliwą rodzinkę :D
Dobrze,ze jej nie uśmierciłaś. :D.
OdpowiedzUsuńCieszę się,że wraz z Nikolą zaczęli walczyc:)
Walczyc o to lepsze jutro o swoją przyszłośc ;D
Maja
I bardzo dobrze , że zmieniłaś koniec ;) Jestem bardzo z tego zadowolona :)
OdpowiedzUsuńCholernie podobała mi się postawa Nikoli i dobrze , że nie odpuścił :)
No i miło wiedzieć , ze stworzyli szczęśliwą rodzinę :D
http://nieuchwytna-perwersja.blogspot.com/
Podoba mi się koniec, jestem zadowolona z tego co zaszło w jej życiu, co się zmieniło, że ma siłę i wsparcie w walce z chorobą i najważniejsze, że Nikola z nią był, bo ją kocha i to jej uczucie które ich wiąże. Na pewno będę wspominać tę historię, gdyż była cudowna chociaż odnoszę wrażenie, że za krótka, ale była piękna.
OdpowiedzUsuńJeszcze więcej cytatów happysadu, podoba mi się coraz bardziej ;)
OdpowiedzUsuń