piątek, 17 maja 2013

4. Zrzucam zmięte brudne myśli


Krążyłam po Rzeszowie bez celu. Trwało to długo. Rzuciłam w  cholerę szkołę na rzecz rozmyślań. Miałam to gdzieś. Toczyłam wewnętrzną walkę z sobą. Wyrzuciłam telefon, który irytował mnie ciągłym dzwonieniem. Był to Nikola albo dyrektor. 
Walczyłam, aby nie dać się ponieść. Próbowałam zachować normalność. Omijałam wszystko co mogło mi zagrozić.  Najgorsza była bezczynność. Starałam się jej unikać. Kiedy dochodziły do tego negatywne emocje był koniec. Znów to samo. Kolejny raz. Byłam niewolnicą.
Do mieszkania wróciłam wieczorem. Byłam pewna, że Nikoli nie będzie. Miał wyjechać a ja z nim. Plany się zmieniły. Zostałam. 
Byłam świadoma, że to się tak skończy. Wiedziałam, że gdy tylko wrócę nie zdołam tego pokonać. Musiałam wrócić, bo go nie było. Zwalczałam w sobie chęć pójścia do jego mieszkania z prostych względów: było przeraźliwie puste. Drzwi były dla mnie zamknięte. Tak bardzo mnie zranił. Spowodował dołek. Mój aktualny stan był jego winą.
Serce podpowiadało mi, że to jest ten jedyny. Umysł kazał uważać. Nie chciał aby znów ktoś mnie zranił. Podpowiadał bzdury, których ostatecznie słuchałam.
Bezsilność wobec choroby.
 Ludzie mają różne przypadłości. Moja babcia zmagała się z nadciśnieniem, teściowa wuja miała raka płuc, mała kuzynka problemy z serduszkiem natomiast ja miałam nic niewarte gówno. Chorobę mającą swoje źródło w głowie.
Zrobiłam to. Znów to zrobiłam. Kolejny raz nie dotrzymałam złożonej sobie obietnicy. Poczucie winy, wyrzuty sumienia to było to co mi towarzyszyło. Kolejna przysięga, że to ostatni raz. Obietnica, której nie dotrzymam. Byłam tego pewna. 
Kolejne spotkanie z muszlą klozetową. Przerwa była stosunkowo długa. Zapewne tęskniła za zawartością mojego żołądka.
Miotały mną torsje, które sprawiały mi przyjemność. Paradoks: niszczenie dające satysfakcję.
Odgarnęłam włosy z twarzy, gwałtownie wciągając powietrze.
Kolejne opróżnianie pokarmu. Miałam trudności z zachowaniem równowagi. Poczułam silne ręce na swojej talii. Przez to wszystko nie usłyszałam jak ktoś wchodzi do mojego lokum. Zapomniałam o zamknięciu drzwi na klucz.
-Wszystko dobrze? – zapytał, odciągając mnie. Chciałam mu się wyrwać, ale nie mogłam. Nie patrzyłam na niego. Czułam wstyd. Nie powinien był widzieć mnie w tej sytuacji.
-Nie musisz tego robić. – powiedział, kiedy nie odpowiedziałam mu na zadane pytanie.
-Wynoś się stąd. – szepnęłam. – Chce skończyć to, co zaczęłam.
-Nie! – krzyknął. Zmusiłam się aby spojrzeć na niego. Z jego oczu dało się wyczytać wiele. Przede wszystkim złość i troskę. 
-Co ci tak zależy, co? – warknęłam, siłując się z nim. – Tego kwiatu jest pół światu. Pieprzyć taką jak ja.
-Przestań! – znów krzyknął. Jeszcze nie widziałam go takiego wściekłego. Martwił się. Spojrzałam na niego uważnie, zaskoczona wybuchowością towarzysza.
-Mówię prawdę. – patrzyłam w jego oczy. Nie chciałam żeby mnie posłuchał. Naprawdę nie chciałam. Pragnęłam dla niego kogoś z kim mógłby stworzyć normalny dom. Z pewnością ja taką osobą nie byłam.
Puścił mnie. Obmyłam twarz chłodną wodą.
-Chodź. – powiedział, ciągnąc mnie do salonu. Pchnął mnie na kanapę. Przyniósł taboret z kuchni i usiadł naprzeciw mnie.
-Wkurzasz mnie. – zaczął. – Tym swoim dystansem, ukrywaniem przed światem. To można leczyć. – miałam ochotę go spoliczkować, ale powstrzymałam się. – Otwórz się przede mną. Ulży ci.
Milczałam. Trwaliśmy w ciszy przez dobrych kilka minut. W końcu ujął moją dłoń i położył w miejscu gdzie znajdowało się jego serce.
-Ono bije tylko dla ciebie. – rzekł. – Pamiętaj.
-To trwa już jakieś dziesięć lat. – rzekłam ledwie słyszalnie. –Zaczęło się, bo mama mnie nie akceptowała. Doszła do wniosku, że po prostu im się nie udałam. – słuchał uważnie, trawiąc każde moje słowo. – Na początku raz kiedyś. Z czasem coraz częściej. Nim się obejrzałam stało się częścią moje życia. Rujnowało i rujnuje mnie. Ja już nie daję rady… - ukryłam twarz w dłoniach. Usiadł obok i objął mnie ramieniem.
-Spokojnie. – szepnął do mojego ucha.
-Nie zostawiaj mnie. – wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
-Obiecuję. 
-Chcę żyć normalnie. – czułam jak po moich zaczerwienionych policzkach spływają słone łzy.
-Damy radę. – ścisnął moją dłoń. – Ważne żeby mieć w kimś oparcie.
-Nie wierzę…
-Wszystko zaczyna się w głowie. – odgarnął opadające na twarz włosy i pocałował mnie w czoło.
-To nie będzie łatwe…
-Nikt nam nie powiedział, że życie będzie łatwe.
-Nigdy nie będę normalna. – otarłam łzy, spoglądając na niego.
-Wtedy bym cię nie kochał. – wyszczerzył się. –Po co mi jakaś przeciętna lalunia, skoro mogę mieć ciebie?
-Miałeś wyjechać. – zmieniłam temat, przypominając sobie nasza umowę.
-A ty ze mną. – zmarszczył brwi. –Wymigałem się, żeby być z tobą.
-Dziękuję. – wymamrotałam ponownie chowając głowę.
-Nie pozwolę ci na kolejne upadki. – gładził moje plecy. –Wyleczymy cię z tego i wszystko będzie jak należy.
-Czyli? – spojrzałam na niego, marszcząc brwi.
-Nasza trójka a może nawet czwórka. – połaskotał mnie. Zaniosłam się  śmiechem. -Kiedyś. – dodał.
-Tylko z tobą.
-Tylko z tobą. – powtórzył.

Poddałam się długiej i wyczerpującej terapii. Jeszcze wiele razy upadałam i podnosiłam się. Nikola był przy mnie. Czasem zdawało mi się, że walczył za nas dwoje. Oboje walczyliśmy o lepsze jutro.
Leczenie uświadomiło mi, że bulimia na zawsze odcisnęła piętno na moim życiu. Zawsze będzie gdzieś z tyłu głowy, będzie podpowiadać bzdury. Trzeba tylko nauczyć się tłumić te brednie.
Serb wspierał mnie na każdym etapie. Miałam dla kogo walczyć. Teraz miała pojawić się małą istotka dla której musiałam przeć naprzód.
Lekarka prowadząca terapie mówiła, że to nie jest dobry moment na potomka, że to będzie wyjątkowo trudne. Miała rację, ale to tylko dodało mi sił. Pani doktor kręciła głową z niedowierzaniem, kiedy dziewczynka pojawiła się na świecie. Według niej nigdy nie miałam dostąpić zaszczytu bycia mamą. Obiecałam sobie, że będę lepsza od mojej matki, że zrobię wszystko, aby ją chronić.
To był przełom, ostateczny koniec z tym wszystkim. Teraz byłam ja, Nikola i Ana - nasza mała córeczka.
To co jeszcze pięć lat temu wydawało się niemożliwe czyli normalność, nie tylko ta pozorna, trwała. 
 Bulimia stała się przeszłością.
Liczyła się przyszłość. Nasza przyszłość. 

od autorki: Trudno było mi to napisać. Koniec. Inny niż przewidywałam,bo na początku miałam ją uśmiercić, ale  po prostu nie mogłam... Dziękuję wam :* 

6 komentarzy:

  1. Bardzo dobrze, że koniec jest taki a nie inny :) Bardzo mi się podoba i na prawdę z dużą ciekawością czytałam każdy kolejny rozdział. Szkoda, że to już koniec, ale mam nadzieję, że już niedługo pojawi się coś nowego ;)

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Eeeeeej! Jak to koniec?! :(
    Dobrze, że Nikola nie odpuścił. Fajnie wiedzieć, że stworzyli szczęśliwą rodzinkę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze,ze jej nie uśmierciłaś. :D.
    Cieszę się,że wraz z Nikolą zaczęli walczyc:)
    Walczyc o to lepsze jutro o swoją przyszłośc ;D

    Maja

    OdpowiedzUsuń
  4. I bardzo dobrze , że zmieniłaś koniec ;) Jestem bardzo z tego zadowolona :)
    Cholernie podobała mi się postawa Nikoli i dobrze , że nie odpuścił :)
    No i miło wiedzieć , ze stworzyli szczęśliwą rodzinę :D

    http://nieuchwytna-perwersja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się koniec, jestem zadowolona z tego co zaszło w jej życiu, co się zmieniło, że ma siłę i wsparcie w walce z chorobą i najważniejsze, że Nikola z nią był, bo ją kocha i to jej uczucie które ich wiąże. Na pewno będę wspominać tę historię, gdyż była cudowna chociaż odnoszę wrażenie, że za krótka, ale była piękna.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze więcej cytatów happysadu, podoba mi się coraz bardziej ;)

    OdpowiedzUsuń