piątek, 20 września 2013

Rozdział 3

Zatorski nie odzywał się od pięciu dni. Zdążyłam o wszystkim zapomnieć. Schowałam obrączkę głęboko do szuflady i nie przejmowałam się niczym. Gotowałam podrzędne obiady bez żadnych wartości odżywczych, chodziłam do fizjoterapeuty, bo kolano odmawiało współpracy i raz dziennie stawiałam się na hali by odbyć dwugodzinny trening, na który po raz pierwszy w życiu nie miałam najmniejszej ochoty. Wieczorami siadałam z książką albo chodziłam do pani Ani, która była samotną staruszką zajmującą mieszkanie pode mną. Lubiłam wysłuchiwać jak opowiada o życiu.
Zdążyłam zapomnieć, że niedługo będę rozwódką. Dwadzieścia jeden lat i rozwód. Nieźle, prawda?
Przyrzekłam sobie, że więcej na imprezę nie pójdę.
Ola była moją najlepszą przyjaciółką. Zauważała, że coś jest nie tak, ale nie drążyła tematu. Wiedziała, że nie lubię rozmawiać o uczuciach. Tak, byłam mało uczuciowa. Urodzinowe życzenia wymagały ode mnie nie lada poświęcenia, nie mówiąc już Dniu Matki i Dniu Ojca.
Ból sprawiał, że na mojej twarzy pojawiał się grymas. Zaciskałam jednak zęby i grałam dalej, bo mecz z Siódemką sam się nie wygra. Każda musiała dać coś od siebie. Mimo słabszej dyspozycji w ciągu kilku ostatnich dni trener postawił na mnie. 
Niestety spotkanie się przeciągało, moja skuteczność spadła gwałtownie a ból stawał się nie do wytrzymania. Podczas przerwy technicznej w czwartym secie miałam powiedzieć trenerowi, że nie dam już rady, ale nie zdążyłam. Zostałam zatrzymana na pojedynczym bloku od którego odbiłam się jak do ściany. Upadłam na cztery litery, czując jakby ktoś ucinał moją prawą nogę. Kolano przeszył ból.
Zacisnęłam zęby, uderzając pięścią w parkiet. Cholerna męka. Czułam zbierające się łzy pod ociężałymi powiekami. Zdawało mi się, że wylądowałam w innym świecie. Nie docierały do mnie odgłosy kibiców ani słowa Oli i Agaty, które próbowały pomóc mi wstać. Docierało do mnie tylko jedno. Ból. Ból tak wielki, że miałam ochotę umrzeć.
-Melka, słyszysz mnie? – lekarz zaglądał mi prosto w oczy a fizjoterapeuta spryskiwał kolano. Niemrawo pokiwałam głową.
-Boli.
Ciepłe dłonie badające strukturę bolącego miejsca sprawiały, że miałam ochotę zacząć krzyczeć. Nie dałam się jednak. Nie mogłam się poddać przy kibicach, nie mogłam pozwolić, żeby moja drużyna widziała, ze cierpię. Mieli zwyciężyć, a nie przejmować się mną.
Wygrana dotarła do mnie dopiero, gdy Ola poczochrała moje włosy. Usiadła obok mnie. Czułam jak wpatruje się intensywnie w obandażowaną część ciała.
-Twierdzą, że nadwyrężone, ale zaraz zabierają mnie na badania.
-Od dawna cię bolało?
-Parę dni. – rzuciłam niedbale, wzruszając ramionami. - Jak rozmasowali to przestawało.
Spojrzałam na Aleksandrę, która już stała i gestykulowała z kimś zawzięcie. Nie miałam ochoty sprawdzać o co chodzi. Nie byłam w nastroju.
-To chyba do ciebie. – posłała mi delikatny uśmiech i oddaliła się. Wbiłam wzrok w parkiet, nie sprawdzając o kogo chodzi. Podejrzewałam ojca, który zrobił mi niespodziankę i urwał się z zawziętego komentowania meczów w tym tygodniu.
Wielkie dłonie zakryły moje oczy a ja zupełnie nie wiedziałam kto to. Nie znałam faktury kończyn górnych owego osobnika.
-Daj spokój.
Dłonie posłusznie zniknęły  a ich właściciel, wydając z siebie długie westchnienie, opadł na miejsce, która przed chwilą zajmowała Sikorska.
-Przykro mi.
-Przecież nie urwało mi nogi i będę mogła nadal grać. – odpowiedziałam z jadem. –Co tu robisz? – obdarzyłam go przelotnym spojrzeniem.
-Przyszedłem pokibicować swojej żonie. – dał mi sójkę w bok, uśmiechając się od ucha do ucha.
-Cicho! – syknęłam. –Jeszcze ktoś usłyszy.
-I tak będą plotkować, bo siedzę sobie z tobą. – stwierdził, klepiąc mnie po zdrowej nodze. Uderzyłam go w dłoń, którą przyłożył do klatki piersiowej i znów syknął ała
-Ranisz jedne z najcenniejszych rączek Polskiej Siatkówki, które potrafią zdziałać cuda. – zrobił przy tym taką minę, że od razu poweselałam. Śmiać mi się chciało z Zatorskiego jak jeszcze nigdy. No dobrze. Czasem się z niego nabijałam, bo nie bardzo go lubiłam. Powód? Zawsze jakiś się znajdzie.  Tym razem mój śmiech był uzasadniony.
-Nie pochlebiaj sobie.
-Melka, nie rań mnie. – złożył usta w dzióbek przez co zaniosłam się głośnym śmiechem.
-Muszę iść. – podniosłam się, ale zaraz skrzywiłam się i usiadłam z powrotem, bo ból stał się nie do wytrzymania. Syknęłam cicho.
-Chodź. – Paweł stał i wyciągał dłoń w moim kierunku. Patrzyłam na niego niepewnie. –Sama raczej nie zajdziesz daleko.
Zrezygnowana podałam mu dłoń. Ponownie wstałam a Zatorski objął mnie w pasie, kładąc jedną moją rękę na swój kark. Nadal bolało, gdy szłam podtrzymywana, ale dało się znieść.
-Może na ręce? – zapytał po kilku metrach, kiedy syknęłam stając na pierwszym stopniu schodów. Czułam, że może być to coś poważniejszego niż zwykłe przeciążenie. Odgoniłam od siebie negatywne myśli. Spojrzałam na niego jak na debila, więc nie drążył tematu. Wolno pokonaliśmy kilkanaście schodów. Wskazałam mu głową kierunek, bo stanął zdezorientowany rozglądając się wokół. Mimo, ze grał tu już wiele razy teraz nie wiedział gdzie ma iść.
-Melka, szukałem cię. – Piotr wyłonił się zza rogu i uśmiechnął się lekko. Niedawno skończył medycynę i był asystentem naszego lekarza. Można było scharakteryzować go jako przystojnego. Na pewno był bardziej w moim guście niż chłopak obok. Miał przydługawe ciemne włosy i niebieskie oczy. Koszulka opinała muskularny tors. Kwestią niepodważalną było to, że klatka piersiowa reprezentacyjnego libero była o wiele bardziej umięśniona. To jednak się nie liczyło. Ciemna karnacja nadawała mu  wygląd Latynosa. Należał również do grona facetów wyższych od mojego towarzysza.
-Idę przecież.
-Marian się niecierpliwi. – podszedł bliżej i omiótł libero nieprzyjemnym spojrzeniem.
-Dzięki, Pawełku. – zwróciłam się do zielonookiego. – Dalej poradzę sobie sama.
-Na pewno?
-Tak. – odparłam a Paweł zdjął rękę z mojej talii. Jego miejsce zajął Piotrek. Pomógł mi udać się do gabinetu  gdzie oczekiwał na mnie doktor. Posadzono mnie na kozetce i zajęto się badaniami.
Po ponad godzinie mogłam opuścić pomieszczenie z zaleceniami oszczędzania się przez tydzień. Na siedem dni zostaje zawieszona wszelka aktywność fizyczna, będą dawali mi zastrzyki i obserwowali czy ból znika. To jednak nie było nic groźnego.
-Masz czym wrócić? – dopytywał Ziarnecki kiedy wychodziłam. Pokiwałam głową, tłumacząc, że najprawdopodobniej Ola jeszcze siedzi w szatni to mnie podwiezie.
Dostałam kule od swojego opiekuna medycznego, ale miałam problem z chodzeniem o nich. Stałam na środku holu i zastanawiałam się jak mam dotrzeć do szatni. Na co dzień skakałam, biegałam, atakowałam i przyjmowałam a chodzenie o tych przeklętych szczudłach stanowiło dla mnie wielki problem. Chodzenie bez nich w chwili obecnej również nie było najlepszym pomysłem.
-Odwiozę cię. – bełchatowski libero znów pojawił się obok mnie. Gwałtownie odwróciłam głowę i spojrzałam na niego, ściągając brwi w konsternacji.
-Co ty tu jeszcze robisz?
-Tak sobie czekam aż moja żona wyjdzie z tego przeklętego gabinetu i będę mógł zaoferować wybawienie. – ukłonił się lekko a ja parsknęłam śmiechem.
-Nie jesteś normalny.
-To zaszczyt usłyszeć taki komplement z twojej strony. – uśmiech nie schodził z jego twarzy. – Idziemy?
Skinęłam głową, czując, że nie da się spławić. Nie miałam sił na kłótnie po dzisiejszym dniu. Ból w kolenie zelżał, więc mogłam iść udając, że wiem jak chodzi się o tych kulach. Zatorski od razu to zauważył i zaśmiał się tak głośno, że sprzątaczka obdarzyła go morderczym spojrzeniem.
-To dobrze, że kule są ci obce.
-To tylko tydzień. – powiedziałam cicho. –Mam tydzień wolnego na kurowanie, a potem wszystko ma być dobrze.
-Cieszę się, że to nic poważnego.
-Ja też.
Między nami zapanowała krępująca cisza. Trwała ona przez kilka długich chwil, bo poruszaliśmy się tempem żółwia. Nie było mnie stać na więcej. Paweł dostosował się do mojej prędkości. Dotarliśmy do jego Audi zaparkowanego  niedaleko wejścia. Otworzył mi drzwi pasażera a kule wylądowały w bagażniku. Zajął swoje miejsce, odpalił auto i włączył radio, gdzie rozległa się stara piosenka zespołu IRA, która nosiła tytuł Nadzieja.
-Słuchasz tego? – nie kryłam zdziwienia
-Wiem, ze prawie starsze ode mnie, ale lubię ten zespół. – uciekł wzorkiem w bok.

-Ja też. – na mej twarzy pojawił się uśmiech. Zaczęłam śpiewać z zespołem. Nie rozmawialiśmy, tylko wspólnie wydzieraliśmy się do różnych piosenek wydobywających się z  pawłowego radia. Potem odprowadził mnie pod same drzwi i odszedł nie czekając aż wejdę albo mu podziękuję. Odszedł bez jakiegokolwiek słowa.

Od autorki: Jestem jak Melka. Uwielbiam mieć poukładane życie i coś nieplanowego mnie dobija. Przecież zauroczenia/zadłużenia/zakochania czy co to tam jest w tym moim przypadku nie da się zaplanować.  W sumie ten rozdział jest jeszcze dobry. Następne to już dno. Kocham was, wiecie? I ciesze się, że jesteście :) 

17 komentarzy:

  1. My też cię kochamy i cieszymy się, że jesteś, bardzo bardzo <3
    Co do rozdziału, to nie lubię tego, że Melce coś jest :c Ale lubię to, że znaleźli "nić" porozumienia. Chociaż to może jeszczę trochę za dużo powiedziane, no ale cóż. Oni mają być ze sobą i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  2. My ciebie też! <3
    kurde, oby Melce nie było nic poważnego. No, ale czemu nie chciała na ręce, no? Przecież u męża i żony to normalne xD

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja tam się chyba cieszę, że Melce się coś stało. Może przez to, że będzie uziemiona, Paweł zacznie jej pomagać i zbliżą się do siebie, ale tak na serio?Ja bym się cieszyła, gdyby po tym tygodniu kurowania ich zdanie co do rozwodu zmieniło by się ;)
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Babo ej ! Ona ma być z Pawłem a nie jarać się jakimś Piotrem ! :P . Ale mega mi się rozdział podoba biedna Melka kontuzja kolana ałłłaa ! . Haha a Paweł to nie zły aparat :D Ach te rączki haha :D . Dobra nie streszczam więcej rozdziału :) .
    Czekam na kolejny ! pisz pisz ! :)
    Pozdrawiam MikaxD - Wredota- Cooki - Emiliaa
    :D :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kontuzja Melki i opiekuńczy Pawełek :D
    A ten Piotr, oh ! Musi się dowiedzieć ,że Melka ma już męża :D


    Maja.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurdę lubię takiego Pawcia. Bardzo lubie. Taki kurdę taki małolacik się wydaję

    Naiwność trzecia w skrócie- spotkanie Łucji z Wojtkiem i kłamstwo siatkarza. Nie wszystko wygląda idealnie a szczęście młodej dziewczyny pęka jak bańka mydlana. Chcesz wiedzieć więcej przeczytaj ! Skomentuj.

    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
  7. Paweł jest taki awwwwwwww <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Oni są tacy uroczy :3 A Paweł pobija wszystko, naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Iśka, kocham Ciebie, kocham Pawła, kocham Melkę, kocham wszystko, co piszesz ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam ich. Oni są w tym wszystkim jakby trochę zagubieni i nie bardzo wiedzą co z tym wszystkim począć, a rozwód wydaje im się najlepszym rozwiązaniem. Kontuzja nie jest niczym dobrym, ale może teraz trochę się do siebie zbliżą, może utworzy się po między nimi nić jakiegoś silnego uczucia?

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja osobiście uważam, że nikt mądry nie dałby im ślubu w stanie nietrzeźwości. Zdecydowanie nie powinno do tego dojść. Chociaż z drugiej strony mam jakieś dziwne przeczucie, że Melka prędzej czy później pokocha Pawła i jednak się nie rozwiodą. Ciekawa jestem, jak dalej potoczy się ta historia. Czekam na dalszy ciąg:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Coś mi się wydaje że kontuzja Melki jest poważniejsza. Mam nadzieję że się nie rozwiadą :) Bo taki Zati to fajny jest :)

    Może nie kocham ale wyjątkowo cię Iśka uwiebiam i cieszę się że dla nas piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  13. O, ja kocham twoje opowiadania. I Ciebie też : )

    OdpowiedzUsuń
  14. Wyczuwam w Pawle jakąś zmianę. Może mi się tylko wydaje, ale on już nie zabiega tak bardzo o kontakt z Melką. Może to po prostu kwestia tego, że od razu po tym nieplanowanym ślubie trzeba było ustalić okoliczności całego zdarzenia. Mam nadzieję, że ta kontuzja naprawdę okaże się niegroźna. Że po tym tygodniowym odpoczynku Melka będzie mogła wrócić do grania. Choć w sumie nie wiem co teraz jest dla niej lepsze: stabilność na gruncie zawodowym i zwyczajne, regularne treningi, czy może właśnie przerwa. Było przecież widać, że przez tą całą akcję z Pawłem, ona nie potrafi się na nich skupić.

    OdpowiedzUsuń
  15. Paweł - awwwwwwwwwwwwwwwww *-*
    My też ciebie kochamy i czekamy (a na pewno ja) na ciąg dalszy :)
    Zapraszam na ucieczkę pierwszą na http://ucieczka-przed-przeszloscia.blogspot.com/ :P

    OdpowiedzUsuń
  16. UWIELBIAM! <3
    Uwielbiam ten moment w opowiadaniu, kiedy główni bohaterowie którzy się na co dzień nie znoszą nagle odnajdują tę nić porozumienia i nagle coś zaczyna się dziać. I Paweł przez te części skradł całkowicie moje serce.
    A wiesz co ja robię, kiedy się raz na sto lat zauroczę? Wmawiam sobie najpierw, że jestem głupia, wynajduję wszystkie negatywne cechy owego wybranka, wytykam wszystkie rzeczy, które nas różnią i zniechęcam mózg do dalszego zainteresowania. Bo to zakochanie to jest tylko głupi problem, który całkowicie zaburza plan dnia.
    I jakby co, to zapraszam do mnie na rozdział 21 :) [un-poco-de-amor.blogspot.com]
    I też się cieszę, że jesteś! :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Jestem ogromnie ciekawa jak potoczą się losy Melki i Pawła. Ich historia jest dla mnie bardzo tajemnicza i zarazem niezwykle intrygująca. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Jeśli masz czas i ochotę zapraszam do zapoznania się z historią Andrzeja Wrony i Zosi Wróbel. Czy przyjaźń przetrwa tak ogromne zawirowania? O tym możesz przekonać się wchodząc na jestes-wszystkim-czego-potrzebuje.blogspot.com
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń