piątek, 11 października 2013

Rozdział 6

Przeklęty ból. Zawsze nienawidziłam igieł. Kiedy miałam siedem lat i miałam anginę dostawałam zastrzyki. Ostatniego dnia byłam już pełna energii i uciekłam rodzicom przez co tata musiał gonić mnie rowerem. Niestety nie udało mi się uniknąć bolesnego doświadczenia.
Tym razem jednak nie uciekłam. Teoretycznie było to do zrobienia, ale praktyka zawodziła. Wmawiałam sobie, że to dla mojego dobra. Zagryzłam dolną wargę tak mocno, ze poczułam w ustach smak krwi. Igła została wyciągnięta, ból minął. Piotrek uśmiechnął się do mnie promiennie, ale nie zwracałam na niego uwagi. Usiadłam na kozetce, opuściłam podwiniętą nogawkę i wstałam. Wolnym krokiem opuściłam gabinet, dając upust swoim emocjom. Po moich policzkach spływały łzy. Wiem, że jestem słaba.
Zatorski, kiedy tylko mnie ujrzał, szybko znalazł się przy mnie. Zaalarmowany moim wyrazem twarzy, patrzył na mnie pytająco.  Bez jakiegokolwiek zastanowienia oparłam głowę na jego torsie, a on pogładził mnie po włosach.
-Nie płacz.
-Ja… już… nie chcę. – wyszlochałam cicho. –Boli.
-Nie płacz, Pawełek pocieszy. – nadal gładził moje włosy. Mimowolnie na moje usta wkradł się uśmiech. Odsunęłam się od niego i zobaczyłam, że on również ukazuje swoją radość. Miałam wrażenie, że zaraża uśmiechem wszystkich wokół albo tylko mnie.
-Nienawidzę igieł. – założyłam ręce na piersi niczym obrażona dziewczynka.
-Podobno jest twoim ideałem. – zauważył, unosząc jedną brew. Westchnęłam cicho.
-Takich, które wbijają mi w nogę.
-To wiele wyjaśnia. – pokiwał lekko głową.
-Odwieziesz mnie, nie? – spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
-Nie.
-Dlaczego?! – zbulwersowałam się. Mój głos rozniósł się tak, że Piotr wyjrzał ze swojego gabinetu.
-Bo jedziesz ze mną. – oznajmił a ja wytrzeszczyłam oczy.
-Nie.
-Bo?
-Bo miałam się nie forsować? – odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie.
-Nie będziesz się forsować. – położył rękę na sercu. –Słowo harcerza.
-Założę się, ze nigdy nie byłeś w harcerstwie. – mruknęłam zirytowana jego zachowaniem. Popatrzył na mnie z błyskiem w oku.
-Skąd wiedziałaś?
-Znam swojego męża? – tym razem ja ukazałam swoje zęby. Zły humor jak szybko przyszedł, tak szybko poszedł.
Libero rozdziawił usta. Chciałam powiedzieć coś w stylu „bo ci mucha wpadnie”, ale jakoś się powstrzymałam.
-Czy ty właśnie zażartowałaś z naszego wybryku? – zaczął nadmiernie gestykulować. Po raz kolejny dzisiejszego dnia miałam ochotę strzelić sobie z otwartej dłoni w czoło. Co za świat, co za ludzie!
-Wcale mnie nie znasz.
Zamilkliśmy na chwilę. Nie miałam nic do dodania a on najwyraźniej analizował coś w Glowie, coś o czym wiedział tylko i wyłącznie on.
-Chodźmy. – wziął mnie pod rękę jakbyśmy mieli po osiemdziesiąt lat i podreptaliśmy ku wyjściu. Nie zaprotestowałam. Przecież miałam się nie forsować.
Nie pytałam gdzie mnie zabiera, bo wiedziała, że naszym celem jest Bełchatów. Za parę godzin grali mecz z bydgoskim Transferem.
Moja mina była nie do opisania, kiedy po kilkunastu kilometrach mój towarzysz zjechał w boczną ścieżkę w lesie.
Przecież nie jest seryjnym mordercą. Jesteś idiotką. Takie o to myśli krążyły w mojej głowie kiedy Paweł zatrzymał samochód w środku lasu.
-Nie uciekniesz, nie?
-Po mnie można spodziewać się wszystkiego. – zauważyłam, spoglądając za szybę gdzie widziałam opadłe gnijące liście.
-Nie dałaś mi dojść do słowa.
-Mówisz cały czas.
-Znowu to robisz.- odchylił głowę do tyłu, biorąc głęboki oddech, co słyszała chyba wszelka zwierzyna obecna w promieniu pięciu kilometrów.
-Przepraszam.
Zdobyłam się na spojrzenie na postać kierowcy, która czyniła to co ja. Znów odetchnął głęboko i zaczął mówić.
-Tylko mi nie przerywaj, dobrze? – gdy pokiwałam głową kontynuował. –Wiem, że nie układało się między nami zbyt dobrze. Działo się to zapewne przez to, że słuchałem rad Kłosa, który podobno podrywanie dziewczyn miał opanowane do perfekcji. Coś jednak nie poszło i stało się jak stało. Potem stało się to czego jeszcze nie odkręciliśmy i nie wiem czy teraz chcę to odkręcać. Podobałaś  mi się od dawna, ale nie potrafiłem zabrać się w sobie, żeby jakoś ci to pokazać czy po prostu powiedzieć. – kiedy wygłaszał swój monolog, tak jak on przed chwilą, odchyliłam głowę do tyłu i głośno oddychałam. Roztrząsałam jego słowa, uwzględniając własne uczucia. –Myślisz, że moglibyśmy spróbować?
Czułam, że na mnie patrzy. Oczekiwał odpowiedzi a ja nie wiedziałam co mam mu powiedzieć./ Niedawno dałam mu do zrozumienia, że ma mi dać święty spokój a teraz jakoś nie bardzo wiedziałam, co robić.
-Ja… - zaczęłam, ale zupełnie nie wiedziała, co mogłabym mu powiedzieć dalej.
-Mam pomysł. – w jego głosie pojawiła się nutka radości. Nie czekał na moje pozwolenie na podzielenie się swoją ideą. –Daj mi szansę do końca dnia. Udowodnię ci, że możemy zacząć się dogadywać tak bardziej. 
-Co ty kombinujesz?
-Po prostu pozwól mi na wszystko. – zmarszczyłam brwi a on wybuchnął głośnym śmiechem. – Na cenzuralne wszystko.
-Chyba nie mam nic do stracenia. – wahałam się. Po raz pierwszy od bardzo dawna, od decyzji o wyjeździe z Warszawy.
-Masz wiele do zyskania. – wskazał kciukami na siebie, co wywołało u mnie histeryczny napad śmiechu.
-Jasne. – udało mi się wykrztusić między napadami śmiechu.
-Nie traktujesz tego poważnie. – stwierdził smutno. Wzięłam głęboki wdech, który miał mnie uspokoić.
-Obiecuję, że podejdę do tego najpoważniej jak potrafię.
-Serio? – nie krył swojego zdziwienia.
-Tak. – pokiwałam głową. Zatorski odetchnął głęboko i ponownie odpalił auto. Przez resztę drogi milczeliśmy a ja zastanawiałam się w co się wpakowałam. Paweł zdawał się być we mnie zakochany, co bardzo mnie dziwiło. Nie podobało mi się to. Byliśmy młodzi, więc mieliśmy czas na wszystko. Póki co chciałam stawiać na karierę. O rodzinie może pomyśli się potem. Oczywiście świadomość tego, że ktoś na ciebie czeka, gdy wrócisz z morderczego treningu jest kojąca, ale w naszym przypadku to nie mogłoby się udać, nawet jeśli oboje byśmy tego chcieli. Nam jest potrzebny ktoś kto będzie na miejscu, który jeśli będzie nas kochał to zaakceptuje nasz tryb życia/ My mijalibyśmy się, żyli obok siebie a nie razem. Zresztą po co ja gdybam? Ja się w nim raczej nie zakocham. Nie ma takiej opcji.
Mój towarzysz postawił samochód na parkingu przeznaczonym dla zawodników i spojrzał na mnie zawadiacko.
-Po co mnie tu przywiozłeś?
-Nie masz ochoty na meczyk?
-Nie.

-Będzie fajnie. – stwierdził, wysiadając z auta. Otworzył drzwi pasażera i podał mi dłoń, którą ujęłam. Obiecałam, nie?

od autorki: Chyba czeka nas dłuższa przerwa.  Czytam, czytam. tylko nie mam kiedy komentować. 

8 komentarzy:

  1. W końcu Paweł wziął się do roboty. Mi się to bardzo podoba : ). Czekam na następny, ciekawi mnie bardzo co się wydarzy : )
    Nie rób sobie przerwy, lubię to opowiadanie :D.

    Maja,

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie rób sobie przerwy :)
    paweł w końcu wydusił co mu na sercu leży ^^ i to mi się podoba

    OdpowiedzUsuń
  3. Isiu, kochanie, nie rób sobie przerwy. :c Ja żyję z perspektywą przeczytania Pawełka, tak strasznie mnie wkręciłaś w to opowiadanie ♥ Podoba mi się, że Melka wreszcie zgodziła się dać Pawłowi szansę. Nie rób przerwy, ja nie przeżyję ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie Paweł jest w niej zakochany, a ona broni się przed tym uczuciem na wszystkie możliwe sposoby. Ale nie wydaje mi się aby udało jej się uciec ;)

    A i nie chce słyszeć o żadnej przerwie. Masz pisać dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Biję przed Pawłem pokłony, że wreszcie się wziął do roboty i powiedział szczerze, że chce czegoś więcej, a rozwodu ;P
    Ale oczywiście składam gratulacje Amelce, że podjęła to ryzyko i zgodziła się na propozycję Zatorskiego.
    Przecież to nie może skończyć się sprawą rozwodową...
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Łaaaaaaaał! :D Nadrobiłam te trzy zaległe rozdziały i coraz bardziej zakochuje się w Pawle i Melce. Są tacy słodcy! I że niby Amelia się nie zakocha, hę? I tak prędzej czy później będą razem, więc skoro już wzięli ten ślub to mogliby tak zostawić :D uwielbiam ten moment "podchodów" między dwójką głównych bohaterów, a Ty opisałaś to naprawdę na... słodko :D
    + przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale miałam MNÓSTWO spraw na głowie. a teraz już jestem, nadrobiłam, masz mnie w garści i jakbyś chciała, to zapraszam na nowy rozdział u mnie :) (un-poco-de-amor.blogspot.com)
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku, jak dobrze, że ona się zgodziła!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawa jestem co wyniknie ze starań Pawła. Mam nadzieję, że skoro Melka się zgodziła, to coś z tego wyjdzie. Nadal uważam, że nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien dać im ślubu, ale stało się. Oby w ich życiu wszystko się ułożyło, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń