Myślałam, że sprzedawanie biletów będzie przyjemniejsze. Myliłam się. Nie byłabym sobą, gdybym się nie pomyliła.
Wiele młodych dam przeciskało się, żeby zakupić magiczny świstek, który dawał prawo do obejrzenia pierwszego meczu w hali Energia. Piski rozentuzjazmowanych fanek przyprawiały mnie o ból głowy. Bilety rozeszły się w kilka minut. Złości tych, który nie zakupili biletu, bo okienko zostało zamknięte nie dało się opisać. Przekleństwo. Myślałam, ze mnie zabiją. Zdecydowanie wolałam sprzątać. Mimo, że tu lepiej płacili.
Mecz jak to mecz. Nie bardzo mnie interesował. Nadal byłam w pracy, nawet jeśli bilety rozeszły się już dawno. Nie mogłam rozkoszować się pięknym widowiskiem i podziwiać swoich znajomych.
Postawa kibiców wprawiała mnie w zachwyt. Nie opuścili drużyny po nieudanym poprzednim sezonie. Mecz, po dwóch godzinach, zakończył się wygraną miejscowej drużyny, co można było wnioskować po reakcji widzów.
Chwilę po meczu przybiegł do mnie jeszcze nie wykąpany ani przebrany Michał., by pochwycić mnie w swoje ramiona, zatopić twarz w moich włosach i oznajmić, że wygrali. Trzymał mnie mocno i zawirowaliśmy wkoło. Za nic miał kibiców, którzy robili nam zdjęcia i krwawiące serca „hotek”. Nie brał pod uwagę tego, że może być mi niedobrze.
-Przestań. – poprosiłam, gdy nie widział z jego strony zamiaru puszczenia mnie. Zastosował się do mojej prośby. Spojrzał na mnie uważnie i oznajmił:
-Czekaj na nas. – z jego twarzy nie schodził uśmiech –Zabieramy się na dawno oczekiwaną imprezę.
-Nie chcę.
-Nie masz nic do gadania. – stwierdził, po czym zaskoczył mnie muśnięciem mojego policzka. Kiedy to zrobił pobiegł w głąb hali. Obecni w pomieszczeniu ludzie patrzyli na mnie dziwnie. Miałam ochotę krzyknąć: na co się gapicie?! .
Odwróciłam się, żeby odejść, ale ujrzałam Wojtka stojącego nieopodal z lekko rozdziawionymi ustami, wypiekami na twarzy i zmierzwionymi włosami. Tak jak i Bąkiewicz nie był jeszcze odświeżony i przebrany. Po chwili zawahania ruszyłam w jego kierunku, ale zniknął. Poszedł w ślady Michała, na którego byłam wściekła.
Zostałam zgarnięta przez Wlazłego, gdyż Michał miał się spóźnić. Dotarliśmy do domu Plińskiego, który był tak wspaniałomyślny i użyczył jego Winiarskiemu. Ciekawe ile Michał Winiarski zapłaci za zniszczenia.
Wcale nie miałam ochoty na tą imprezę, ale po paru drinkach mi przeszło. Nie ulotniła się jednak złość na przyjmującego. Tańczyłam i piłam, chcąc na chwilę zapomnieć.
-To ty jesteś z Michałem? – dopytywał lekko podpity Woicki, który bez krępacji mnie obłapiał.
-Nie. – warknęłam i wykręciłam się z jego obecności przez podejście do stolika gdzie stały napoje alkoholowe. Nalałam sobie wódki, gdy poczułam czyjeś wielkie dłonie na talii. Znałam je dobrze. Zbyt dobrze.
-Musimy pogadać. – oznajmiłam i pociągnęłam go w stronę wyjścia. Miałąm nadzieję, że Włodarczyk tego nie zobaczy. Nawet nie wiedziałam czy tu jest. Nie dostrzegłam go wcześniej.
Na zewnątrz było chłodno. Dochodził do nas dźwięk klubowej muzyki. Założyłam ręce na piersi, lekko dygocząc.
-Czyżbyśmy zmierzali do „tej” rozmowy? Zaczął siatkarz, kiedy milczałam układając w głowie swój monolog. Pokiwałam twierdząco głową.
-Ludka, ja…
-Michał, to się nie uda. – powiedziałam drżącym głosem.
-Serce nie sługa. – zbliżył się do mnie. –Zakochałem się w tobie. Dostrzegłem to dopiero, gdy wepchnąłem cię w jego ramiona.
-Myślisz, że gdyby nie on poczułabym coś do ciebie?
-Nie wiem.
-Nie. – pokręciłam przecząco głową. –Jego nie było i nie czułam nic. Przepraszam cię za wszystko. – rzuciłam szubko i odwróciłam się by odejść. Po paru krokach siatkarz zrównał się ze mną.
-Odwiozę cię.
-Nie. – rzekłam twardo. Samotnie oddalałam się od tego odludzia. Szłam powoli owiewana chłodem październikowego wiatru. Marzłam. Starałam się nie Myślec o chłodzie. Dziwne było, że odczuwałam zimno. Przecież tyle wypiłam. Jednak krótki rękawek robił swoje.
Po jakimś czasie zatrzymało się jedno z niewielu mijających mnie aut. Szyba Mercedesa została uchylona i ujrzałam postać Wojciecha. Serce natychmiast przyspieszyło.
-Impreza się skończyła? – zapytał obojętnym tonem.
-Dla mnie tak.
-Wsiadaj. – uśmiechnął się lekko, po czym otworzył drzwi pasażera. Nie musiał długo mnie namawiać. Obeszłam auto i zajęłam miejsce obok niego.
-Wysadź mnie pod jakimś hotelem czy coś. – mruknęłam, nie patrząc na niego.
-Co się stało? – czułam na sobie jego wzrok. Jeszcze nie odpalił auta. Nie miałam zamiaru mu odpowiadać. Zmusił mnie do spojrzenia na siebie przez uniesienie podbródka. Patrzyłam w jego ciemne tęczówki, mając niebywałą ochotę na złożenie pocałunku na jego ustach.
-Co się stało? – ponowił pytanie.
-Pokłóciłam się z Michałem.
-Pogodzicie się. – nie mogłam go rozszyfrować.
-Nie.
-Przecież w związku zdarzają się kryzysy. – wpatrywał się w przestrzeń rozciągająca się za oknem. Chyba wyczuwałam smutek.
-Żadnym, kurwa, związku! – wrzasnęłam tak, że mój towarzysz podskoczył jak oparzony. –Przepraszam… - wybąkałam. –On się zakochał a ja nie… - zaczęłam wyjaśniać, płatając się w słowach.
-Musi go boleć.
-Wiem. – spuściłam wzrok, kontynuując: - Jednak jeszcze bardziej bolałoby gdyby dusił się w chorym związku z kobietą, która nie darzy go uczuciem na jakie zasługuje. – mówiąc to szukałam paczki papierosów i zapalniczki w kieszeniach spodni. Odpaliłam długiego papierosa, ale nie zdążyłam się zaciągnąć, gdyż powiedział:
-Rzuć palenie.
Przez chwilę analizowałam jego słowa, trwając w bezruchu. Zastanawiałam się jak zareagować, gdy przypomniałam sobie jedną z naszych rozmów. Nacisnęłam przycisk, który miał otworzyć szybę i wywaliłam papierosa za okno. Był ta osobą, która miała prawo mnie o to prosić.
-Powiedziałaś, że jeszcze nie znalazł się ktoś kto byłby dla ciebie ważny i prosił cię o to. – każde słowo oddzielał chwila przerwy. Serce biło niesamowicie szybko.
-Znalazł, ale nie prosił. – odważyłam się na spojrzenie na siatkarza niepewnym wzorkiem. Nadal wbijał wzrok w tereny przed sobą chociaż nic nie mógł dostrzec, bo na zewnątrz panowała ciemność. Zorientował się, że mu się przyglądam, więc przeniósł wzrok na mnie .
-Jestem tym, który ma do tego prawo? – jego twarz była śmiertelnie poważna. –Jestem tym, który powinien tu być?
-Tak.
Byłam zdenerwowana gorzej niż na oblanej maturze, na egzaminie zawodowym i egzaminie na prawo jazdy czy na rozmowie o pracę. Nic nie mogło przebić tego zdenerwowania, gdy czekałam na jego reakcję. Uśmiechnął się lekko. Z jego twarzy uleciała niepewność.
-Jestem tym, który ma prawo cię pocałować? – zapytał, ale nie czekał na odpowiedź. Złączył nasze wargi w pierwszym spotkaniu, który był niezmiernie delikatny. Był inny niż wszystkie. Smakowaliśmy swoich ust jakby to miał być nasz ostatni raz. Chyba jeszcze nigdy nie całowałam nikogo z taką pasją. Tu nie chodziło tylko o jedno. Odczuwał to zarówno on jak i ja. Kiełkowało w nas wielkie uczucie.
A Michał? Cierpiał. Podobno nigdy więcej się nie zakochał.
od autorki: Nadszedł koniec. Moja "kariera" trwa już długo a jest to moje pierwsze opowiadanie, które potoczyło się tak jak chciałam, które skończyłam i polubiłam. Opowiadanie, które najgorsze nawet nie było.
Chciałabym wam wszystkim podziękować za waszą obecność i czas jaki poświęciliście na czytanie i wyrażanie swoich opinii. Jest to dla mnie niezmiernie ważne. Jeśli ktoś chciałby się czegoś dowiedzieć o mnie to odsyłam
tu lub
tu .
Chciałabym też was zapytać czy chcecie się ze mną pożegnać ostatecznie czy chcecie coś jeszcze? Chcecie ich? Wszystko zależy od was. Jeszcze raz dziękuję. Nie mówię żeganj, bo nie znikam na zawsze.
Rozegranie przecież trwa.