sobota, 31 sierpnia 2013

Prolog


Obudził mnie pulsujący ból głowy. Naciągnęłam kołdrę na głowę, jęcząc przy tym cicho. Leżałam tak przez kilka chwil, kiedy zaczęło mi się wydawać, że coś jest nie tak. Czułam jak ktoś na mnie patrzy, co było przecież nie możliwe, gdyż mieszkałam sama.
Ze strachem wychyliłam głowę spod przykrycia i rozejrzałam się po pokoju. Wszystko było tak jak zawsze z wyjątkiem faceta, siedzącego na pufie pod oknem.
-Co ty tu robisz?! – krzyknęłam przestraszona, naciągając okrycie na siebie, aby przypadkiem nie było widać zbyt dużo. Zapomniałam dodać, że byłam całkowicie naga.
-Siedzę. – oznajmił odkrywczo.
-Widzę. – warknęłam, obserwując dokładnie Pawła, który miał na sobie czarne slipy. Siatkarz nie przejmował się tym, że ukazuje mi swoje największy atut jakim był praktycznie idealnie wyrzeźbiony tors.
Wszystko układało mi się w jedną całość, ale nie chciałam w to wierzyć. To było zupełnie nie w moim stylu. Chciałam przypomnieć sobie coś z poprzedniego wieczoru, ale jak na złość nie mogłam. Alkohol skutecznie wymazał wczorajsze obrazy.
Patrzyłam pytająco na Zatorskiego, który bawił się jakimś okrągłym, złotym przedmiotem.  Wyciągnęłam rękę spod przykrycia i ujrzałam podobny obiekt na swoim palcu. Ściągnęłam go natychmiast i poczęłam dokładnie oglądać. Tam były wygrawerowane nasze imiona!
-Wygląda na to, że wzięliśmy ślub. – stwierdził Paweł a ja spojrzałam na niego jak na wariata.

-Jaki, kurwa, ślub?! 

od autorki: No to zaczynamy :D wiecie gdzie się wpisywać :D 

środa, 21 sierpnia 2013

7. Żyli długo i szczęśliwie, a może nie do końca szczęśliwie?



  Myślałam, że sprzedawanie biletów będzie przyjemniejsze. Myliłam się. Nie byłabym sobą, gdybym się nie pomyliła.
  Wiele młodych dam przeciskało się, żeby zakupić magiczny świstek, który dawał prawo do obejrzenia pierwszego meczu w hali Energia. Piski rozentuzjazmowanych fanek przyprawiały mnie o ból głowy. Bilety rozeszły się w kilka minut. Złości tych, który nie zakupili biletu, bo okienko zostało zamknięte nie dało się opisać. Przekleństwo. Myślałam, ze mnie zabiją. Zdecydowanie wolałam sprzątać. Mimo, że tu lepiej płacili.
  Mecz jak to mecz. Nie bardzo mnie interesował. Nadal byłam w pracy, nawet jeśli bilety rozeszły się już dawno. Nie mogłam rozkoszować się pięknym widowiskiem i podziwiać swoich znajomych.
  Postawa kibiców wprawiała mnie w zachwyt. Nie opuścili drużyny po nieudanym poprzednim sezonie. Mecz, po dwóch godzinach, zakończył się wygraną miejscowej drużyny, co można było wnioskować po reakcji widzów.
  Chwilę po meczu przybiegł do mnie jeszcze nie wykąpany ani przebrany Michał., by pochwycić mnie w swoje ramiona, zatopić twarz w moich włosach i oznajmić, że wygrali. Trzymał mnie mocno i zawirowaliśmy wkoło. Za nic miał kibiców, którzy robili nam zdjęcia i krwawiące serca „hotek”. Nie brał pod uwagę tego, że może być mi niedobrze.
  -Przestań. – poprosiłam, gdy nie widział z jego strony zamiaru puszczenia mnie. Zastosował się do mojej prośby. Spojrzał na mnie uważnie i oznajmił:
  -Czekaj na nas. – z jego twarzy nie schodził uśmiech –Zabieramy się na dawno oczekiwaną imprezę.
  -Nie chcę.
  -Nie masz nic do gadania. – stwierdził, po czym zaskoczył mnie muśnięciem mojego policzka. Kiedy to zrobił pobiegł w głąb hali. Obecni w pomieszczeniu ludzie patrzyli na mnie dziwnie. Miałam ochotę krzyknąć: na co się gapicie?! .
  Odwróciłam się, żeby odejść, ale ujrzałam Wojtka stojącego nieopodal z lekko rozdziawionymi ustami, wypiekami na twarzy i zmierzwionymi włosami. Tak jak i Bąkiewicz nie był jeszcze odświeżony i przebrany. Po chwili zawahania ruszyłam w jego kierunku, ale zniknął. Poszedł w ślady Michała, na którego byłam wściekła.

  
Zostałam zgarnięta przez Wlazłego, gdyż Michał miał się spóźnić. Dotarliśmy do domu Plińskiego, który był tak wspaniałomyślny i użyczył jego Winiarskiemu. Ciekawe ile Michał Winiarski zapłaci za zniszczenia.
  Wcale nie miałam ochoty na tą imprezę, ale po paru drinkach mi przeszło. Nie ulotniła się jednak złość na przyjmującego. Tańczyłam i piłam, chcąc na chwilę zapomnieć.
  -To ty jesteś z Michałem? – dopytywał lekko podpity Woicki, który bez krępacji mnie obłapiał.
  -Nie. – warknęłam i wykręciłam się z jego obecności przez podejście do stolika gdzie stały napoje alkoholowe. Nalałam sobie wódki, gdy poczułam czyjeś wielkie dłonie na talii. Znałam je dobrze. Zbyt dobrze.
  -Musimy pogadać. – oznajmiłam i pociągnęłam go w stronę wyjścia. Miałąm nadzieję, że Włodarczyk tego nie zobaczy. Nawet nie wiedziałam czy tu jest. Nie dostrzegłam go wcześniej.
  Na zewnątrz było chłodno. Dochodził do nas dźwięk klubowej muzyki. Założyłam ręce na piersi, lekko dygocząc.
  -Czyżbyśmy zmierzali do „tej” rozmowy? Zaczął siatkarz, kiedy milczałam układając w głowie swój monolog. Pokiwałam twierdząco głową.
  -Ludka, ja…
  -Michał, to się nie uda. – powiedziałam drżącym głosem.
  -Serce nie sługa. – zbliżył się do mnie. –Zakochałem się w tobie. Dostrzegłem to dopiero, gdy wepchnąłem cię w jego ramiona.
  -Myślisz, że gdyby nie on poczułabym coś do ciebie?
  -Nie wiem.
  -Nie. – pokręciłam przecząco głową. –Jego nie było i nie czułam nic. Przepraszam cię za wszystko. – rzuciłam szubko i odwróciłam się by odejść. Po paru krokach siatkarz zrównał się ze mną.
  -Odwiozę cię.
  -Nie. – rzekłam twardo. Samotnie oddalałam się od tego odludzia. Szłam powoli owiewana chłodem październikowego wiatru. Marzłam. Starałam się nie Myślec o chłodzie. Dziwne było, że odczuwałam zimno. Przecież tyle wypiłam. Jednak krótki rękawek robił swoje.
  Po jakimś czasie zatrzymało się jedno z niewielu mijających mnie aut. Szyba Mercedesa została uchylona i ujrzałam postać Wojciecha. Serce natychmiast przyspieszyło.
  -Impreza się skończyła? – zapytał obojętnym tonem.
  -Dla mnie tak.
  -Wsiadaj. – uśmiechnął się lekko, po czym otworzył drzwi pasażera. Nie musiał długo mnie namawiać. Obeszłam auto i zajęłam miejsce obok niego.
  -Wysadź mnie pod jakimś hotelem czy coś. – mruknęłam, nie patrząc na niego.
  -Co się stało? – czułam na sobie jego wzrok. Jeszcze nie odpalił auta. Nie miałam zamiaru mu odpowiadać. Zmusił mnie do spojrzenia na siebie przez uniesienie podbródka. Patrzyłam w jego ciemne tęczówki, mając niebywałą ochotę na złożenie pocałunku na jego ustach.
  -Co się stało? – ponowił pytanie.
  -Pokłóciłam się z Michałem.
  -Pogodzicie się. – nie mogłam go rozszyfrować.
  -Nie.
  -Przecież w związku zdarzają się kryzysy. – wpatrywał się w przestrzeń rozciągająca się za oknem. Chyba wyczuwałam smutek.
  -Żadnym, kurwa, związku! – wrzasnęłam tak, że mój towarzysz podskoczył jak oparzony. –Przepraszam… - wybąkałam. –On się zakochał a ja nie… - zaczęłam wyjaśniać, płatając się w słowach.
  -Musi go boleć.
  -Wiem. – spuściłam wzrok, kontynuując: - Jednak jeszcze bardziej bolałoby gdyby dusił się w chorym związku z kobietą, która nie darzy go uczuciem na jakie zasługuje. – mówiąc to szukałam paczki papierosów i zapalniczki w kieszeniach spodni. Odpaliłam długiego papierosa, ale nie zdążyłam się zaciągnąć, gdyż powiedział:
  -Rzuć palenie.
  Przez chwilę analizowałam jego słowa, trwając w bezruchu. Zastanawiałam się jak zareagować, gdy przypomniałam sobie jedną z naszych rozmów. Nacisnęłam przycisk, który miał otworzyć szybę i wywaliłam papierosa za okno. Był ta osobą, która miała prawo mnie o to prosić.
  -Powiedziałaś, że jeszcze nie znalazł się ktoś kto byłby dla ciebie ważny i prosił cię o to. – każde słowo oddzielał chwila przerwy. Serce biło niesamowicie szybko.
  -Znalazł, ale nie prosił. – odważyłam się na spojrzenie na siatkarza niepewnym wzorkiem. Nadal wbijał wzrok w tereny przed sobą chociaż nic nie mógł dostrzec, bo na zewnątrz panowała ciemność. Zorientował się, że mu się przyglądam, więc przeniósł wzrok na mnie .
  -Jestem tym, który ma do tego prawo? – jego twarz była śmiertelnie poważna. –Jestem tym, który powinien tu być?
  -Tak.
  Byłam zdenerwowana gorzej niż na oblanej maturze, na egzaminie zawodowym i egzaminie na prawo jazdy czy na rozmowie o pracę. Nic nie mogło przebić tego zdenerwowania, gdy czekałam na jego reakcję. Uśmiechnął się lekko. Z jego twarzy uleciała  niepewność.
  -Jestem tym, który ma prawo cię pocałować? – zapytał, ale nie czekał na odpowiedź. Złączył nasze wargi w pierwszym spotkaniu, który był niezmiernie delikatny. Był inny niż wszystkie. Smakowaliśmy swoich ust jakby to miał być nasz ostatni raz. Chyba jeszcze nigdy nie całowałam nikogo z taką pasją. Tu nie chodziło tylko o jedno. Odczuwał to zarówno on jak i ja. Kiełkowało w nas wielkie uczucie.
A Michał? Cierpiał. Podobno nigdy więcej się nie zakochał.

od autorki: Nadszedł koniec. Moja "kariera" trwa już długo a jest to moje pierwsze opowiadanie, które potoczyło się tak jak chciałam, które skończyłam i polubiłam. Opowiadanie, które najgorsze nawet nie było. 
Chciałabym wam wszystkim podziękować za waszą obecność i czas jaki poświęciliście na czytanie i wyrażanie swoich opinii. Jest to dla mnie niezmiernie ważne. Jeśli ktoś chciałby się czegoś dowiedzieć o mnie to odsyłam  tu lub tu . Chciałabym też was zapytać czy chcecie się ze mną pożegnać ostatecznie czy chcecie coś jeszcze? Chcecie ich? Wszystko zależy od was. Jeszcze raz dziękuję. Nie mówię żeganj, bo nie znikam na zawsze. Rozegranie przecież trwa. 

środa, 7 sierpnia 2013

6.Wszystko trzeba odkryć samemu. I również przejść przez to zupełnie samemu.



  Spałam długo. O wiele za długo. Przegapiłam moment, w którym Wojtek opuścił zajmowane przez siebie miejsce.
  Śpiąc, czułam się nieswojo, ale to było akurat wytłumaczalne. Raz czy dwa miałam to dziwne wrażenie, że ktoś mi się przygląda, ale gdy się budziłam to mój towarzysz spał w najlepsze.
  Zaspanym wzrokiem, wpatrywałam się w elektryczny zegar stojący na komodzie obok telewizora. Wskazywał pół godziny przed dwunastą. Był czwartek, więc Michał wyszedł jakąś godzinę temu. Zapewne ani on ani Wojtek nie mieli sumienia mnie budzić. Poszli oboje, bo był to tak samo michałowy  jak i wojtkowy trening.
  Zmusiłam się do opuszczenia łóżka, które było przesiąknięte przyjemnym zapachem młodszego siatkarza, gdyż ten używał perfum o charakterystycznej woni trudnej do zidentyfikowania. Przez krótki moment chłonęłam jedyny ślad po obecności mężczyzny.
  Doprowadzenie się do jako takiego porządku zajęło mi pół godziny. Czułam się dziwnie w łazience należącej do Michała.
  W kuchni zaparzyłam sobie mocną kawę. Żołądek domagał się zaspokojenia. Mając w pamięci obecną godzinę, doszłam do wniosku, że zaczekam na posiłek z nimi. Musiałam uzbroić się w cierpliwość.
  Otworzyłam lodówkę, aby sprawdzić czym by uradzić moich znajomych. Spodziewałam się zastać tylko światło i skwaśniałe mleko, ale mile się zaskoczyłam. Wpatrywałam się z pierś z kurczaka oraz pieczarki. Gdzieś przecież trzymać je musiał. W mojej głowie pojawiła się myśl o przygotowaniu czegoś dobrego do zjedzenia. ,,Przez żołądek do serca” mawiała prababka Teresa. Jesteś idiotką skarciłam się w myślach, szukając w kuchennych szafkach makaronu, który znalazłam. Kolejne zaskoczenie. Zabrałam się za przygotowywanie obiadu: pokroiłam mięso w kostkę, które potem smażyłam na rozgrzanej patelni z minimalną ilością tłuszczu. Pieczarki strasznie mnie irytowały: nie miałam cierpliwości do ich obierania i krojenia. Jednak po długich walkach udało mi się zrobić sos. Miałam wielką nadzieję, że Wojtek lubił pieczarki. Teraz czekałam aż makaron się ugotuje.
  -Jesteśmy! - nie wiedziałam kiedy zleciał mi czas. Opierałam się o szafkę, kiedy ręce Bąkiewicza spoczęły na moich biodrach. Spojrzał przez ramię, co kombinuję.
  -Nie wierzę! – klasnął w dłonie, zwracając się do Wojtka: - Będzie wyżerka!
  Wywróciłam oczami. Michał opuścił kuchnię, wymijając drugiego siatkarza, który opierał się o framugę drzwi. Chciałam coś powiedzieć, już nawet poruszyłam ustami, gdy rozległ się dźwięk minutnika, sygnalizujący koniec oczekiwania na makaron. Chwyciłam ganek za rączkę, chcąc zestawić go z palnika i przecedzić.
  Niefortunnie się złożyło, że szmata ześlizgnęła się z uchwytów i moja prawa dłoń dotknęła gorącego przedmiotu. Poczułam ciepło, trwające dosłownie sekundę. Potem przeszło to w specyficzny ból i pieczenie.
  Spojrzałam na zaczerwieniony palec. Czułam jak do oczu napływają mi łzy, co było wręcz głupie dla postronnego obserwatora jakim był Wojtek. Wróciły wspomnienia z dzieciństwa, coś o czym nie wiedział nawet Bąkiewicz. Łzy spływały po moim policzku.
  Wojtek szybko znalazł się przy mnie. Chwycił moją dłoń dokładnie przyglądając się oparzeniu. Pociągnął mnie w stronę zlewu, gdzie włożyłam palec pod bieżącą wodę. Płakałam przy tym jak dziecko. Idiotka.
  Czułam na sobie palące spojrzenie siatkarza. Kiedy zakręcił wodę, spojrzałam w jego radosne oczy. Uśmiechnął się pokrzepiająco.
  Nie zastanawiałam się nad tym, co czynię. Przylgnęłam do torsu siatkarza, płacząc rzewnie. Wojtek przez chwilę wydawał się zaskoczony, ale oplótł mnie swymi silnymi ramionami. Zaczął gładzić mnie po włosach, szepcząc, ze nic się nie stało.
  -Prze…prze...przepraszam – udało mi się wymruczeć po chwili.
  -Spokojnie.
  -Był pożar. – szeptałam wprost w jego tors. Nie wiedziałam czy mnie słyszy. – Miałam dziesięć lat…
  -Złe wspomnienia. – jednak słyszał. Delikatnie osunął mnie od siebie, patrząc w zapłakane oczy: -Nic się nie dzieje.
  -Tak. – pokiwałam głową, ocierając łzy niczym mała dziewczynka.
  -Ludka, jestem głodny. – do kuchni wpadł Michał. Spojrzał na nas uważnie, po czym zwrócił się do mnie:
  -Wszystko w porządku?
  -Tak.
  Zjedliśmy ten zakichany obiad w krępującej ciszy, która była przerywana przez komplementy obu panów dotyczący zjadanego posiłku. Odpowiedziała na nie cichym dziękuję, grzebiąc widelcem w talerzu. Zdecydowanie nie miałam nastroju. Kiedyś chciałabym usiąść w pokoju pod kocem z kubeczkiem lodów czekoladowych i melancholijnymi piosenkami. Często tak robiła. Teraz jednak pragnęłam Wojtkowych ramion i gładzenia po głowie, możliwości wtulenia się w jego tors. Nie ochroniłoby mnie to przed złem całego świata, ale podejrzewam, że choć przez chwile poczułabym się bezpiecznie. Chciałam dać upust swoim emocją, ale nie mogłam. Nie byłam sama. Zapowiadało się, ze do końca dnia będę miała towarzystwo.
  -Pozmywam. – zaproponował nieśmiało Wojtek.
  -Nie. – odparłam stanowczo. –Ja to zrobię. Ja przygotowywałam no i jestem kobietą, więc raczej nic nie zbiję. – uśmiechnęliśmy się do siebie nieznacznie.
  -Wychodzę z założenia, że mężczyzna również może wykonywać prace, które stereotypowo są przeznaczone dla kobiet. – wyszczerzył się nowy przyjmujący Skry. Zebrał ze stołu talerze i udał się do kuchni. Chciałam udać się w jego ślady, ale Michał mnie zatrzymał. 
  -Winiar wyprawia urodziny w sobotę po meczu.
  -Nie przegapicie żadnej okazji do zabawy, nie? – zmrużyłam oczy, patrząc na jego sylwetkę.
  -Nie. – wyszczerzył się. –Czuj się zaproszona.
  -Jako kto?
  -Jak zawsze. – wzruszył ramionami. – Zawsze mi towarzyszyłaś.
  -Zobaczymy. – mruknęłam wymijająco. Aby uniknąć tłumaczeń szybkim krokiem ruszyłam do kuchni, gdzie drugi siatkarz napuszczał wodę do miski. Oparłam się o blat i uważnie obserwowałam każdy najmniejszy ruch. Po krótkiej chwili zakręcił wodę i popatrzył na mnie z uśmiechem na ustach.
  -Myju, myju?
  -Myju. – wybuchliśmy głośnym śmiechem. Stanęłam obok niego i podałam szklanki. Wojtek sprawnie je umył a ja opukałam chłodną cieczą. Robiliśmy to w milczeniu. Włodarczyk przez przypadek ochlapał mnie pianą, co potraktowałam jako zaczepkę.
  -Ej! – pisnęłam, biorąc w dłonie pianę. Dmuchnęłam nią prosto w twarz patrzącego na mnie chłopaka.
  -Tak się bawimy? – uniósł jedną brew i poszedł w moje ślady. Dmuchał w moją twarz a ja w jego. Bawiliśmy się tak przez kilka dobrych minut, śmiejąc się na cały blok i zalewając kuchnię zatwardziałego kawalera. Zdziwiło mnie to, że Michał jeszcze nie sprawdził co się dzieje. Pomieszczenie wyglądało jak po burzy, ale mojej kawalerki i tak nie przebijało.
  -Chyba trzeba posprzątać. – stwierdziłam kiedy siedziałam na blacie i wymachiwałam nogami. Serce biło szybciej, gdyż Wojtek siedział obok.
  -Ludka?
  -Tak? – starałam się zachowywać jak najbardziej naturalnie.
  -Trochę mi głupio…
  -Mów.
  Uśmiechnęłam się jak najładniej potrafiłam, patrząc w jego oczy.
  -Będziesz na urodzinach u Winiarskiego? – uciekł wzrokiem w bok, co było bardzo słodkie w moim mniemaniu. Wojtek był nieśmiały, choć skutecznie to maskował. A może był tylko taki powściągliwy w stosunku do kobiet?
  -Będę.
  -Serio? – ożywił się. Wydawało mi się, że na jego policzki wkradł się rumieniec, ale mogłam się mylić. Moje serce wywijało dzikie harce. Być może był mną zainteresowany.
  -Tak.
  -Cieszę się.
  -Serio? – tym razem postąpiłam jak on.
  -Miło będzie zobaczyć znajomą twarz.
  -Zobaczysz, ze wszyscy są świetni. – pocieszyłam go klepnięciem w ramię. –Wiem, że to niełatwe.
  -Nie jest źle. – zapewne miałam omamy, ale widziałam, że w jego spojrzeniu coś się zmieniło.
  -Bierzmy się za sprzątanie, bo nas Michał gotów wyrzucić. – westchnęłam, zeskakując z blatu. Wojciech uczynił to samo. 
od autorki; W końcu zmobilizowałam się i skończyłam to pisać i przepisywać. No może nie do końca się zmobilizowałam, bo nie chce mi się sprawdzać błędów. Dla Tyśś^^ Został jeden.