poniedziałek, 17 czerwca 2013

3. Mężczyzna jest jak autobus: czekasz, czekasz aż nagle przyjeżdżają dwa.



  -Miiichaaał! – krzyknęłam rozpaczliwie, kiedy otworzyłam drzwi mieszkania i zobaczyłam w jakim znajduje się stanie. Miałam nadzieję, że przyjmujący daleko się nie oddalił i zaraz do mnie przyjdzie.
  Na podłodze mojego lokum było pełno wody. Na suficie znajdowały się nowe wzroki w postaci zacieków. Pani Stasia spod dwunastki jak gdyby nigdy nic zalała moje mieszkanie. Moja kawalerka tonęła. Właściciel dostanie furii. Praktycznie wszystkie moje rzeczy – byłam niezłą bałaganiarą – zostały zatopione.
  Dotknęłam ręką szarej kanapy, która była wilgotna dzięki całkiem sympatycznej staruszce ze sklerozą. Moje buty przemokły. Czułam wilgoć na skarpetkach.
  -Co… - usłyszałam Michała. Nie dokończył jednak myśli. W zamian wyrwało mu się krótkie: ,,o kurwa”. Bąkiewicz wytrzeszczył oczy, patrząc to na mnie, to na zalany obszar. Zrezygnowana usiadłam na mokrym fotelu i ukryłam twarz w dłoniach.
  -Wszystko się wali. – jęknęłam. Poczułam spływające łzy na policzku. Gdzie ja się podzieję?! –Właściciel mnie wyrzuci! – zadarłam się zrozpaczona. Zresztą mieszkanie nie nadawało się teraz do niczego. Tylko, żeby mnie pan Zygmunt kosztami nie obciążył… To nie moja wina, że pani Stasia coś nawywijała…
  -Czym ty się przejmujesz? –Michał jak zwykle zbytnio się nie frasował. Facet nie musiał martwić się o nic. Miał kasy jak lodu, więc takie wypadki nie byłby dla niego problemem. Tyle, że to nie zdarzyło się jemu, a mi, która ledwo wiązała koniec z końcem, bo wszystko drożało. Przeklęty kryzys.
  -Tym, że nie mam gdzie mieszkać?!
  -Spokojnie. – uśmiechnął się pokrzepiająco. –Możesz przecież wprowadzić się do mnie.
  -Nie będę ci siedzieć na głowie. – powiedziałam, ocierając łzy. Musiałam wziąć się w garść i coś wymyślić. Może Julia przyjęłaby mnie na trochę, o ile Antek się zgodzi. Ja i chłopak Julii zbytnio się nie tolerowaliśmy, gdyż wiedziałam, ze on ją zdradza. Ta jednak nie chciała mi wierzyć.
   Jedno wiedziałam na pewno: Michał był ostatnią opcją.
  -Daj spokój. – rzekł tonem nie znoszącym sprzeciwu. Założył ręce na piersi, świdrując mnie wzrokiem: -Chyba nie myślisz, że pozwolę szlajać ci się po jakiś hotelach czy koleżankach? Jeszcze jakiś szaleniec cię napadnie i co będzie?
  -Ale…
  -Nie ma żadnego ,,ale”. – wyszczerzył się jak to miał w zwyczaju. –Przynajmniej będziemy mieli ładne widoki…
  -My? – zainteresowałam się, marszcząc brwi. –Jakie widoki?
  Misiek poruszył charakterystycznie brwiami a ja pojęłam o co chodzi, więc uderzyłam otwartą dłonią w czoło. Nie wiedziałam jednak czego tyczy się pierwsza cześć jego wypowiedzi. Michał najwyraźniej to dostrzegł, bo mówił dalej:
  -Kolega się do mnie wprowadza. Wyleczył drobny uraz i dotarł do klubu. Niestety nie miał gdzie się zatrzymać a, że jestem Michał Bogusław ,,miłosierny samarytanin” Bąkiewicz, zaproponowałem mu swoje metry kwadratowe. – chciałam wybuchnąć śmiechem, bo przecież dobrze go znałam. Rzadko robił coś bezinteresownie.
  -Nie ma mowy, żebym u ciebie została. – powiedziałam stanowczo. – Nie będę wam przeszkadzać.
  -Prędzej wywalę jego niż ciebie. – szelmowski uśmiech zagościł na jego twarzy a moja zawziętość poleciała na Jamajkę.
  -Bogusław!
  -Ludwika!
  -Wygrałeś. – mruknęłam. Fakt, że używałam jego drugiego imienia wcale go nie ruszał. Może jednak ruszał, ale tego nie okazywał. Był facetem i emocje tłumił głęboko w środku.
  Za to Ludwiki nic nie przebijało. Myślę, że mogłabym nazywać się nawet Zdzisława i nie robiłoby to na mnie takiego wrażenia jak Ludwika.
  -Zawsze wygrywam. – uśmiechnął się triumfalnie, patrząc na sufit.
  -Tylko nie wtedy kiedy Krzysiek i reszta leją Skrze tyłki. – pokazałam mu język, a na jego twarzy nie gościł już uśmiechu.
  -Dzwoń do właściciela. – polecił. – Trzeba to jakoś ogarnąć.
   Zastosowałam się do słów siatkarza, próbując się nie rozpłakać. Może i byłam głupia(czytaj zainteresowanie nieznajomym ze sklepu), ale ta powódź naprawdę źle na mnie wpłynęła. Jakoś stanęłam na nogi dzięki temu mieszkaniu – mogłam wyprowadzić się od rodziców. Gdyby nie Michał pewnie musiałabym tam wrócić. Sto razy bardziej wolałam zamieszkiwać z dwoma nieobliczalnymi facetami, którzy złamaliby mnie jedną ręką niż z nimi.
  Swoje rzeczy wyniosłam dopiero późnym popołudniem. Sprawy z właścicielem i ubezpieczycielem, który zjawił się zaledwie dwie godziny po zgłoszeniu, co było bardzo dziwne, trwały długo. Wypompowały ze mnie resztki energii, dlatego bez marudzenia usiadłam przy stole, żeby zacząć zajadać się michałowymi kanapkami z szynką i serem. Z czystym sumieniem mogłam powiedzieć, że robił najlepsze kanapki w całym Bełchatowie. Przygotowywał je tylko dla mnie, gdyż twierdził, że nikt nie jest wstanie docenić jego kulinarnego talentu. Działo się tak dlatego, że prawie wszyscy mieli żony. Zawsze kłóciłam się z Aleksem kto zje ostatnią. Teraz już nie musiałam, bo Serb przeniósł się do Włoch. Musiałam przyznać, że brakowało mi bicia się z tym dzieciakiem.
  -Zostaw coś dla nowego lokatora. – moje rozmyślania i zaspokajanie jednej z potrzeb zostały brutalnie przerwane przez przyjaciela, na którego spojrzałam morderczym wzrokiem.
  -Jak mniemam to duży chłopiec, więc sobie poradzi. – mruknęłam do opartego o kuchenną szafkę mężczyzny, po czym napiłam się zbożowej kawy.
  -Już myślałem, że się zmienisz.
  -Też cię lubię, Michałku.
  -Kto ci powiedział, że cię lubię? – zbulwersował się Bąkiewicz i poczochrał blond włosy, co spowodowało potok niecenzuralnych słów. O mało nie udusiłabym się przy tym z powodu ciemnego chleba.
  -Będziesz miał grzech.
  -Wyspowiadasz się, jeszcze przed snem chcę cię mieć czystą! – nucił - ale to nie wszystko, wydrylujesz śliną mnie, otoczysz sprężystą łydką!
  -O ile dobrze pamiętam to ty drylujesz śliną, a nie ja. – podejrzewam, że kiedy nie bylibyśmy sami spłonęłabym ogromnym rumieńcem, ale przed nim nie musiałam się wstydzić.
  -Jeszcze mi powiedz, że nie sprawia ci to przyjemności. – mówiąc to, zabrał mi talerz sprzed nosa.
  -Miichaaał! – pisnęłam, porywając z talerza jeszcze jedną kanapkę.
  -Żarłok!
  -Dupek!
  -Cycelina! – spojrzał znacząco na moje przednie atuty.
  -Żądło!
  -Masz wielki tyłek!
  -Masz małego!
  -Przegięłaś! – uniósł się, śmiejąc się przy tym głośno. Postawił talerz na stole , po czym dał susa w moim kierunku. Zaczęłam uciekać, próbując nie zakrztusić się posiłkiem. Michał złapał mnie w talii, obrócił ku sobie chwytając za nadgarstki. Uśmiechał się triumfalnie, unosząc jedną z moich rąk i całując.
  -I co teraz? – zamruczał do mojego ucha. Wydawało się to dziwne. Byliśmy przecież tylko dobrymi przyjaciółmi. W tym momencie naprawdę żałowałam, że on jest chłopakiem ze sklepu, który uparcie siedział w mojej głowie i nie miał zamiaru wyjść. Chciałam kochać Michała, ale nie potrafiłam.
  -Bzykniesz mnie dla rozładowania emocji. – stwierdziłam zachłannie wpijając się w jego usta. Chciałam złapać go za włosy, ale były zbyt krótkie. Przed oczami stanęły mi wspomnienia z monopolowego, kiedy nieznajomy się do mnie uśmiechał.
  -Nie ma sprawy. – odezwał się gdy przerwałam. – Ale nie teraz, bo niedługo ma przyjść nasz gość.
  -Przepraszam. – wymruczałam czując, że mam wypieki na twarzy. To było kompletnie do mnie niepodobne.
  -Mam cudownie wielkie mieszkanie – zignorował mnie- które ma tylko dwa mega wielkie pokoje dlatego możesz spać ze mną albo z nim. – zaśmiał się, widząc moją minę na myśl o spaniu z nieznajomym. – Ewentualnie poświęcę się dla ciebie i oddam ci moje łóżko.
  -Zobaczymy. – odburknęłam, siadając na tapczanie.
  -Wiem, że perspektywa spania ze mną jest wielce kusząca, ale nie skreślajmy naszego gościa. – nabijał się ze mnie. W nagrodę obdarzyłam go morderczym spojrzeniem.
  -Podobno jest niczego sobie. – puścił mi oczko, a ja miałam ochotę go udusić.
  -Zmieniłeś orientację?
  -Słyszałem jak Aśka ze sklepiku do niego wzdycha. – tłumaczył się, ale ja tam wiedziałam swoje. Taki obrót rzeczy wszystko tłumaczył.
  -Kim on jest, co? – powiedziałam, będąc zorientowana swoją niewiedzą.
  -Nie śledziłaś transferów? – wyraźnie się zdziwił.
  -Nie. – kręciłam przecząco głową. Zaczerwieniłam się przy tym jak burak. Odezwał się dźwięk telefonu. Bąkiewicz spojrzał na wyświetlacz, po czym się uśmiechnął.
  -Zaraz tu będzie, więc się dowiesz. – kilkanaście sekund po słowach przyjmującego rozległ się dźwięk dzwonka. Właściciel mieszkania udał się otworzyć drzwi. Usłyszałam znajomy głos, który witał się z Michałem. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Czułam, że policzki pulsują a serce waliło jak oszalałe. Do pokoju wszedł przyjmujący a za nim chłopak ze sklepu: ta sama koszulka i spodnie, ta sama twarz, która wyrażała zdziwienie i uśmiech. Te same magnetyczne ruchy.
  -Zła kobieto, poznaj Wojtka.
  -My się już znamy. – rzucił Wojtek, lustrując mnie wzrokiem. Spojrzałam niepewnie na siatkarzy.
  -W sumie czemu mnie to nie dziwi. Jedna taka Ludwika na cały Bełchatów. – wtrącił Michał. Mordowałam go wzorkiem.
  -A więc tak masz na imię. – ucieszył się przybyły.

od autorki: Szkoła mnie zabije. Robi ona z ludzi wrak człowieka. Wybaczcie mi to coś powyżej.

19 komentarzy:

  1. Aj, aj, aj, aj! *.* Nie umiem nic innego powiedzieć. Boski Michał, boski Wojtek, boska Ludwika. "To coś powyżej" jest cudowne! Ale do tego zdążyłaś nas już przyzwyczaić :D Już się nie mogę doczekać, żeby się dowiedzieć, jak to ich wspólne mieszkanie będzie wyglądało :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ludwika rządzi ♥
    no bo ten mieszkać z dwoma facetami, siatkarzami i do tego przystojnymi, i jeszcze do tego z facetem, którym się zauroczyła :) będzie ciekawie;)
    Iśka olej szkołę zostań autorką :)bo ci to zajebiście dobrze wychodzi

    OdpowiedzUsuń
  3. łydka ♥♥♥
    kocham przekomarzania Michała i Ludwiki całym sercem!
    a poza tym to: Wooooooojtek!
    i przepraszam za tak nieskładny komentarz, mnie też szkoła zabija.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :D.
    Uwielbiiam <3
    Czekam na następny ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. No to teraz Ludwika będzie mieszkać z dwoma facetami :D
    No to się będzie działo :D:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ouuuuouuu Ludka plus Michał i Wojtek. Będzie się działo oj będzie :D Świetne. Przekomarzanie się Ludki i Miśka mistrzowskie i ogólnie megamegamega klimat ;D
    xoxo K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A właśnie i łydka <3 :D Nie mogę się doczekać co dalej!:D
      xoxo K.

      Usuń
  7. Mi się podoba i czekam z niecierpliwością na kolejny :)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgodnie z Twoją prośbą, zapraszam na wracam.blogspot.com na III część z Bartkiem Kurkiem (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam Cię na wracam.blogspot.com - III część, specyficznie.blogspot.com - V rozdział oraz znokautowana.blogspot.com - II (:

      Usuń
  9. nie wiem czy to już pisałam, ale masz genialny styl pisania. Taki swobodny. Świetnie się czyta! Generalnie to baaardo fajny pomysł na opowiadanie ;) z Bąkiewiczem jest niewiele opowiadań, z Wojtkiem chyba (póki co) jest też niewiele, także idealny dobór bohaterów :)

    serdecznie pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No i masz babo placek. A wiedziałam, że tak będzie. Wiedziałam. Trzeba się było, Luśka, do Michała, miłosiernego samarytanina, nie wprowadzać! No to co, jakiś trójkącik? Bo teraz i jeden, i drugi najprawdopodobniej mają na to samo ochotę, ua. :3
    Znam ten ból. Pozdrawiam moje wcześniejsze mieszkanie, również zalane przez sąsiadkę!

    OdpowiedzUsuń
  11. W końcu znają swoje imiona, ciekawe jak będzie im się żyło pod jednym dachem. Ludwika jest zajebistą babką z wielkim pechem, ale przynajmniej zna Wojtka :)

    OdpowiedzUsuń
  12. To jest genialne i ja chcę więcej. *__*

    OdpowiedzUsuń
  13. Przyznaję bez bicia, szczerzę uwielbiam Ludwikę. Jest przegenialna, naprawdę. Któż by się spodziewał ,że wyląduje z nieznajomym ze sklepiku pod jednym dachem? No i wreszcie znają swoje imiona. Coś czuję ,że nie pokocha Michała, lecz właśnie Wojtka :) Jestem ciekawa dalszych losów, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Michał Bogusław ,,miłosierny samarytanin” Bąkiewicz - UMARŁAM XD
    uwielbiam Ludwikę, ale ta jej relacja z Bąkiem jest trochę... chora :D Ale Pomocny Wojtuś ze Sklepiku wszystko odmieni! ALE BĘDZIE TERAZ DYM :D:D i czekam na więcej :D
    i przepraszam, że tak długo nic nie komentowałam. Miałam zapieprz w szkole :)
    i przy okazji, zapraszam do mnie na nowy rozdział :
    un-poco-de-amor.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Odnoszę wrażenie, że Michał może i jest tym najlepszym przyjacielem Ludwiki, ale chyba w głębi siebie chce stać się kimś więcej i Wojtkowi nie będzie wcale tak łatwo dotrzeć do jej serca, bo będzie go strzegł dzielny rycerz Michał Bogusław (miłosierny samarytanin) Bąkiewicz :D Sama nie wiem, co mam na ten temat myśleć, ale chyba najlepiej będzie, jak nie będę snuć swoich wniosków, tylko zajmę się czytaniem:)
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Zapraszam na dwójkę : http://mysle-ze-nie-wiesz-nawet-czego-chcesz.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Dzięki Ci, pani Stasiu, żeś zalała mieszkanie Ludki! :D
    Boże, padłam jak przeczytałam te przekomarzanki z Bąkiem! No masakra! Jak oni się "kochają"... :) Ale trzeba przyznać, że z Miśka jest naprawdę mega-super-extra przyjaciel, bo który by zaproponował swój dach nad głową potrzebującego? Chyba takie osoby można policzyć na palcu jednej ręki... 'Dzielny rycerz Michał Bogusław (miłosierny samarytanin) Bąkiewicz' - czy tu trzeba coś komentować? <3 :D
    Czułam, że tym kumplem będzie właśnie Wojtuś, no czułam! :) I proszę bardzo, Boguś przedstawił Ludkę w taki sposób, jaki ona nienawidzi. :)

    całuję, Patex :*

    OdpowiedzUsuń