Stanęłam na dachu budynku,
zakładając ręce na piersi. Zimne powietrze przyjemnie drażniło płuca.
Przymknęłam oczy, oddychając głęboko.
Paweł ujął moją dłoń. Nie
otworzyłam oczu, tylko pozwoliłam mu na poprowadzenie swojej osoby. Poczułam,
że obejmuje mnie w talii i opiera brodę o moje ramię.
-Pięknie, nie? – szepnął do
mojego ucha. Po jego słowach zdecydowałam się na otworzenie oczu. Ukazała się
panorama otoczonej nocą Łodzi. Tak właściwie to było widać tylko światła, które
oświetlały wszystkie budynki. Była w tym pewna magia. Tajemnica.
-Tak. – szepnęłam wpatrując się w
przestrzeń przed sobą. Byłam jak w transie.
-Na pewne rzeczy nie mamy wpływu.
-Są też miliony innych, na które
mamy.
-Nie mamy wpływu na serce.
-Nie mamy. – pokiwałam głową, po
czym odchyliłam głowę do tyłu, opierając się o swojego towarzysza. –Czuję się
jak w jakiejś nie śmiesznej komedii.
-Normalne to to nie jest. – jego
głos był jak balsam dla mojej duszy. Niestety tak mi się wydawało.
-Skończmy to. – starałam się aby
ton mojego głosu był bezbarwny. Chciałam wyplątać się z jego ramion, ale nie
pozwolił mi na to. Był silny.
-Dlaczego? – pozwolił mi na
odwrócenie się. Spojrzałam w jego oczy. Nie
potrafiłam nic z nich wyczytać.
-Posuwa się to za daleko.
-Mamy jeszcze duże pole do manewru.
– wydawało mi się, ze uśmiecha się cwaniacko. – Nie robimy nic
nieodpowiedniego.
-Jeszcze.
-A chciałabyś?
-Paweł… - westchnęłam cicho.
Miałam wrażenie, że powiedział „no co”, ale chyba moje uszy miały omamy
słuchowe.
-Skończmy to.
-Dlaczego? – ponowił swoje
pytanie.
-Bo mogę się w tobie zakochać. –
spuściłam głowę, aby nie widzieć jego wyrazu twarzy. Paweł zmusił mnie do
spojrzenia na siebie. Ujął moją twarz w dłonie, zbliżając się na niebezpieczną
odległość. Nasze usta dzieliły milimetry.
-No to się zakochaj.
-Nie chcę. – rzekłam słabym
głosem.
-Serce idzie swoją drogą. –
szepnął, po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Odpowiedziałam na
niego nieśmiało. Zatorski całował mnie jakby miało się to już więcej nie
powtórzyć.
Pierwsze krople deszczu spadły z
nieba. Na początku nie przeszkadzało nam to w stanie w jakim tkwiliśmy. Potem
jednak spadające krople zwiększyły swoją częstotliwość. Oderwałam się od
mężczyzny i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku z którego przyszłam. Nie
oglądałam się z siebie. Z małymi trudnościami pokonałam drabinę i udałam się do
windy, gdzie nie zaczekałam na towarzysza. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w
oczy.
Winda zatrzymała się na parterze.
Wyszłam z niej. Siatkarz czekał na mnie obok wyjścia. Starałam się nie zwrócić
na niego najmniejszej uwagi. Wyszłam na ulewę, która się rozpętała. Moje
ubrania przesiąkły w trybie natychmiastowym. Będę chora. Przemknęło mi
przez głowę.
Czyjaś silna ręka chwyciła mnie
za ramię. Odwróciłam się i ujrzałam przemoczonego Pawła.
-Auto jest tam. –wskazał głową w
prawo.
-Wracam sama.
-Nie pozwolę ci na to. – zacisnął
usta.
-Nie masz nic dogadania.
-Nie dyskutuj ze mną. – pociągnął
mnie za rękę w stronę zaparkowanego pojazdu. Mocno ściskał moją dłoń, więc
wyrwanie się z jego uścisku nie wchodziło w grę.
Otworzył drzwi. Westchnęłam i
zajęłam miejsce w jego pojeździe, nie zważając na to, że siedzenie będzie całe
mokre. On również tego nie czynił.
Otarł krople wody z czoła i
odpalił auto. Co jakiś czas moje ciało przechodziły dreszcze. Z głośników
wydobywała się jakaś denna piosenka z radia Eska. Jakoś nie miałam ochoty
wtórować Rihannie przy „We found love in hoples place”.
-Dlaczego tak uparcie nie chcesz
pozwolić na jakąkolwiek zmianę w swoim życiu?
-Dobrze jest jak jest. – wystukiwałam
rytm na kolanie.
-Zamieszkajmy razem.
-Co? – wytrzeszczyłam oczy,
spoglądając na niego.
-Jak niby mamy próbować być razem
skoro nasze życie wygląda jak wygląda? – tym razem on obdarzył mnie zdziwionym
spojrzeniem. Czemu on był taki uparty?
-Nie chce próbować.
-Chcesz, tylko o tym nie wiesz. –
obdarzył mnie lekkim uśmiechem i powrócił do wpatrywania się w drogę. –U mnioe
czy u ciebie?
-Chyba nie myślisz że będę co
dzień gnała z Bełchatowa do Łodzi i z powrotem. – oburzyłam się, zakładając
ręce na piersi.
-Poświęcę się dla naszego
wspólnego szczęścia. – westchnął.
-Nie chcę. – protestowałam pod
nosem.
-Przecież nie będziemy się
seksować. – próbował mnie pocieszyć. Zgromiłam go spojrzeniem. –Jeszcze. –
dodał, uśmiechając się cwaniacko.
-Ja cię nawet do mieszkania nie
wpuszczę.
-Wpuścisz. – był pewien swego.
-Nienawidzę cię.
-No to mamy problem. – wpatrywał
się w ciemność przed sobą. – Bo ja chyba cię kocham.
Zamilkłam. Nie wiedziałam co mam
mu odpowiedzieć. Nie wiedziałam czy mam cokolwiek odpowiadać. Nie wiedziałam co
odpowiedzieć.
W końcu zaparkował. Byłam mu
wdzięczna, że milczał do tej pory. Wysiadłam z samochodu bez słowa i szybkim
krokiem, ignorując kłucie w kolanie, podążyłam ku wejściu. Libero jednak szybko
mnie dogonił.
-Spadaj.
-Ja ciebie też.
-Mówię serio. – uświadomiłam go,
wchodząc na klatkę schodową.
-Ja tym bardziej.
-Nie odczepisz się, nie? – nadal
obstawałam przy swoim chłodzie.
-Nie. – chwycił mnie za
nadgarstki i pchnął na ścianę. Nie zrobił tego brutalnie, a ja się nie opierałam.
Patrzyliśmy sobie w oczy, oddychając głośno. Wtedy znów mnie pocałował. Przez
krótki moment.
-Odejdź. – wyszeptałam,
spuszczając głowę.
-Jeśli odejdę to nie wrócę. – jego
głos był cichy. Zagryzłam dolną wargę. Tak naprawdę nie wiedziałam czego chciałam.
Z jednej strony chciałam czyjejś obecności, obecności innej niż obecność Oli. Z
drugiej jednak nie wiedziałam czy podobałam. Związek, zwłaszcza siatkarski z
siatkarzem, był dużym wyzwaniem. Jak dla mnie zbyt dużym. Oboje potrzebowaliśmy
stabilizacji, próby normalnego życia. Rozumiem, że on chciał mieć to już teraz.
Musiał poszukać tylko kogoś odpowiedniego, nie mnie. Mi do stabilizacji z
mężczyzną u boku nie było śpieszno. Może kiedyś.
-Odejdź. – powtórzyłam słabym
głosem.
Uścisk na nadgarstkach zelżał.
Przestał łaskotać mnie oddech chłopaka. Uniosłam głowę i zobaczyłam jak znika w
drzwiach. Nie odwrócił się, nie spojrzał na mnie, na moją reakcję. W końcu
zniknął z pola widzenia a ja osunęłam się w dół.
Masz czego chciałaś.
ja ich nie ogarniam :( Paweł naprawdę się stara, widać że mu zależy, mam nadzieję że nie podda się teraz, przemyśli i postanowi walczyć o nią :)
OdpowiedzUsuńIśka, ty brutalu! A co z moimi i Pawła uczuciami?!
OdpowiedzUsuńmoże to dlatego, że ja ich nie mam :P
UsuńO nie! Mam nadzieję, że będą jeszcze razem..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Boże,boże, co ona najlepszego zrobiła. No jak mogła do tego dopuścić. Ja jej w ogole nie rozumiem. Wcale, chociaż jestem tak samo skomplikowana. Tu się będzie jeszcze dużo działo. Buziaki ;*
OdpowiedzUsuńGłupia
OdpowiedzUsuńGłupio postąpiła, na prawdę głupio.
OdpowiedzUsuńNo co to... jak to tak, "pękłaś" mi serduszko, niech Paweł wróci, oni muszą być razem.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twój styl pisania. Jest naprawdę świetny. Historie ,które wymyślasz mają niezwykły urok,są przy tym również bardzo życiowe. Mam pytanie dotyczące historii o Wirginii i Fabianie- a mianowicie czy planujesz ją jeszcze kontynuować? Przeczytałam prolog i pierwszy rozdział i jestem pod ogromnym wrażeniem, jeszcze nigdy nie czytałam opowiadania tak świetnie oddającego emocje głównej bohaterki. Jestem pod wrażeniem Twojego talentu.
OdpowiedzUsuńOżesz w dupę.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie wiem. No że będą ze sobą, bo ja nie wiem. Musza być. Nie wiem co mam powiedzieć. Ona chce, ale się oszukuje. To dziwne.
Pozdrawiam
no geniusz... czemu mu kazała odchodzić, jeśli on jej też nie jest obojętny ._.
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu przypadkiem,ale zaległości nadrobiłam z przyjemnością ;) Odnosząc się do tego wyżej, to nie rozumiem czasem kobiet. Głupio postąpiła. Pokonał ją strach przed tym co będzie, no i masz. Mam nadzieję, że dojdzie do innych wniosków i nie będzie na cokolwiek za późno. Zapraszam i pozdrawiam ! :):*
OdpowiedzUsuń