niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 8

Stanęłam na dachu budynku, zakładając ręce na piersi. Zimne powietrze przyjemnie drażniło płuca. Przymknęłam oczy, oddychając głęboko.
Paweł ujął moją dłoń. Nie otworzyłam oczu, tylko pozwoliłam mu na poprowadzenie swojej osoby. Poczułam, że obejmuje mnie w talii i opiera brodę o moje ramię.
-Pięknie, nie? – szepnął do mojego ucha. Po jego słowach zdecydowałam się na otworzenie oczu. Ukazała się panorama otoczonej nocą Łodzi. Tak właściwie to było widać tylko światła, które oświetlały wszystkie budynki. Była w tym pewna magia. Tajemnica.
-Tak. – szepnęłam wpatrując się w przestrzeń przed sobą. Byłam jak w transie.
-Na pewne rzeczy nie mamy wpływu.
-Są też miliony innych, na które mamy.
-Nie mamy wpływu na serce.
-Nie mamy. – pokiwałam głową, po czym odchyliłam głowę do tyłu, opierając się o swojego towarzysza. –Czuję się jak w jakiejś nie śmiesznej komedii.
-Normalne to to nie jest. – jego głos był jak balsam dla mojej duszy. Niestety tak mi się wydawało.
-Skończmy to. – starałam się aby ton mojego głosu był bezbarwny. Chciałam wyplątać się z jego ramion, ale nie pozwolił mi na to. Był silny.
-Dlaczego? – pozwolił mi na odwrócenie się. Spojrzałam w jego oczy. Nie  potrafiłam nic z nich wyczytać.
-Posuwa się to za daleko.
-Mamy jeszcze duże pole do manewru. – wydawało mi się, ze uśmiecha się cwaniacko. – Nie robimy nic nieodpowiedniego.
-Jeszcze.
-A chciałabyś?
-Paweł… - westchnęłam cicho. Miałam wrażenie, że powiedział „no co”, ale chyba moje uszy miały omamy słuchowe.
-Skończmy to.
-Dlaczego? – ponowił swoje pytanie.
-Bo mogę się w tobie zakochać. – spuściłam głowę, aby nie widzieć jego wyrazu twarzy. Paweł zmusił mnie do spojrzenia na siebie. Ujął moją twarz w dłonie, zbliżając się na niebezpieczną odległość. Nasze usta dzieliły milimetry.
-No to się zakochaj.
-Nie chcę. – rzekłam słabym głosem.
-Serce idzie swoją drogą. – szepnął, po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Odpowiedziałam na niego nieśmiało. Zatorski całował mnie jakby miało się to już więcej nie powtórzyć.
Pierwsze krople deszczu spadły z nieba. Na początku nie przeszkadzało nam to w stanie w jakim tkwiliśmy. Potem jednak spadające krople zwiększyły swoją częstotliwość. Oderwałam się od mężczyzny i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku z którego przyszłam. Nie oglądałam się z siebie. Z małymi trudnościami pokonałam drabinę i udałam się do windy, gdzie nie zaczekałam na towarzysza. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy.
Winda zatrzymała się na parterze. Wyszłam z niej. Siatkarz czekał na mnie obok wyjścia. Starałam się nie zwrócić na niego najmniejszej uwagi. Wyszłam na ulewę, która się rozpętała. Moje ubrania przesiąkły w trybie natychmiastowym. Będę chora.  Przemknęło mi przez głowę.
Czyjaś silna ręka chwyciła mnie za ramię. Odwróciłam się i ujrzałam przemoczonego Pawła.
-Auto jest tam. –wskazał głową w prawo.
-Wracam sama.
-Nie pozwolę ci na to. – zacisnął usta.
-Nie masz nic dogadania.
-Nie dyskutuj ze mną. – pociągnął mnie za rękę w stronę zaparkowanego pojazdu. Mocno ściskał moją dłoń, więc wyrwanie się z jego uścisku nie wchodziło w grę.
Otworzył drzwi. Westchnęłam i zajęłam miejsce w jego pojeździe, nie zważając na to, że siedzenie będzie całe mokre. On również tego nie czynił.
Otarł krople wody z czoła i odpalił auto. Co jakiś czas moje ciało przechodziły dreszcze. Z głośników wydobywała się jakaś denna piosenka z radia Eska. Jakoś nie miałam ochoty wtórować Rihannie przy „We found love in hoples place”.
-Dlaczego tak uparcie nie chcesz pozwolić na jakąkolwiek zmianę w swoim życiu?
-Dobrze jest jak jest. – wystukiwałam rytm na kolanie.
-Zamieszkajmy razem.
-Co? – wytrzeszczyłam oczy, spoglądając na niego.
-Jak niby mamy próbować być razem skoro nasze życie wygląda jak wygląda? – tym razem on obdarzył mnie zdziwionym spojrzeniem. Czemu on był taki uparty?
-Nie chce próbować.
-Chcesz, tylko o tym nie wiesz. – obdarzył mnie lekkim uśmiechem i powrócił do wpatrywania się w drogę. –U mnioe czy u ciebie?
-Chyba nie myślisz że będę co dzień gnała z Bełchatowa do Łodzi i z powrotem. – oburzyłam się, zakładając ręce na piersi.
-Poświęcę się dla naszego wspólnego szczęścia. – westchnął.
-Nie chcę. – protestowałam pod nosem.
-Przecież nie będziemy się seksować. – próbował mnie pocieszyć. Zgromiłam go spojrzeniem. –Jeszcze. – dodał, uśmiechając się cwaniacko.
-Ja cię nawet do mieszkania nie wpuszczę.
-Wpuścisz. – był pewien swego.
-Nienawidzę cię.
-No to mamy problem. – wpatrywał się w ciemność przed sobą. – Bo ja chyba cię kocham.
Zamilkłam. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Nie wiedziałam czy mam cokolwiek odpowiadać. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
W końcu zaparkował. Byłam mu wdzięczna, że milczał do tej pory. Wysiadłam z samochodu bez słowa i szybkim krokiem, ignorując kłucie w kolanie, podążyłam ku wejściu. Libero jednak szybko mnie dogonił.
-Spadaj.
-Ja ciebie też.
-Mówię serio. – uświadomiłam go, wchodząc na klatkę schodową.
-Ja tym bardziej.
-Nie odczepisz się, nie? – nadal obstawałam przy swoim chłodzie.
-Nie. – chwycił mnie za nadgarstki i pchnął na ścianę. Nie zrobił tego brutalnie, a ja się nie opierałam. Patrzyliśmy sobie w oczy, oddychając głośno. Wtedy znów mnie pocałował. Przez krótki moment.
-Odejdź. – wyszeptałam, spuszczając głowę.
-Jeśli odejdę to nie wrócę. – jego głos był cichy. Zagryzłam dolną wargę. Tak naprawdę nie wiedziałam czego chciałam. Z jednej strony chciałam czyjejś obecności, obecności innej niż obecność Oli. Z drugiej jednak nie wiedziałam czy podobałam. Związek, zwłaszcza siatkarski z siatkarzem, był dużym wyzwaniem. Jak dla mnie zbyt dużym. Oboje potrzebowaliśmy stabilizacji, próby normalnego życia. Rozumiem, że on chciał mieć to już teraz. Musiał poszukać tylko kogoś odpowiedniego, nie mnie. Mi do stabilizacji z mężczyzną u boku nie było śpieszno. Może kiedyś.
-Odejdź. – powtórzyłam słabym głosem.
Uścisk na nadgarstkach zelżał. Przestał łaskotać mnie oddech chłopaka. Uniosłam głowę i zobaczyłam jak znika w drzwiach. Nie odwrócił się, nie spojrzał na mnie, na moją reakcję. W końcu zniknął z pola widzenia a ja osunęłam się w dół.

 Masz czego chciałaś. 

12 komentarzy:

  1. ja ich nie ogarniam :( Paweł naprawdę się stara, widać że mu zależy, mam nadzieję że nie podda się teraz, przemyśli i postanowi walczyć o nią :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Iśka, ty brutalu! A co z moimi i Pawła uczuciami?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może to dlatego, że ja ich nie mam :P

      Usuń
  3. O nie! Mam nadzieję, że będą jeszcze razem..
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże,boże, co ona najlepszego zrobiła. No jak mogła do tego dopuścić. Ja jej w ogole nie rozumiem. Wcale, chociaż jestem tak samo skomplikowana. Tu się będzie jeszcze dużo działo. Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Głupio postąpiła, na prawdę głupio.

    OdpowiedzUsuń
  6. No co to... jak to tak, "pękłaś" mi serduszko, niech Paweł wróci, oni muszą być razem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam Twój styl pisania. Jest naprawdę świetny. Historie ,które wymyślasz mają niezwykły urok,są przy tym również bardzo życiowe. Mam pytanie dotyczące historii o Wirginii i Fabianie- a mianowicie czy planujesz ją jeszcze kontynuować? Przeczytałam prolog i pierwszy rozdział i jestem pod ogromnym wrażeniem, jeszcze nigdy nie czytałam opowiadania tak świetnie oddającego emocje głównej bohaterki. Jestem pod wrażeniem Twojego talentu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ożesz w dupę.
    Mam nadzieję, że nie wiem. No że będą ze sobą, bo ja nie wiem. Musza być. Nie wiem co mam powiedzieć. Ona chce, ale się oszukuje. To dziwne.


    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. no geniusz... czemu mu kazała odchodzić, jeśli on jej też nie jest obojętny ._.

    OdpowiedzUsuń
  10. Trafiłam tu przypadkiem,ale zaległości nadrobiłam z przyjemnością ;) Odnosząc się do tego wyżej, to nie rozumiem czasem kobiet. Głupio postąpiła. Pokonał ją strach przed tym co będzie, no i masz. Mam nadzieję, że dojdzie do innych wniosków i nie będzie na cokolwiek za późno. Zapraszam i pozdrawiam ! :):*

    OdpowiedzUsuń